czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 15: " - To kiedy możemy się spodziewać małych Fabsiątek?"

Wiem, rozdział powinien być tydzień temu. Niestety nie miałam weny i czasu bo kolokwium, praca na wprowadzenie i takie tam. Teraz siedzę chora, nie mogę spać i mam wenę, więc to napisałam. To już przedostatni rozdział, a następny będzie epilogiem. Szczerze to będzie mi brakować tej historii. No, a teraz zapraszam do czytania i komentowania!

***


Cesc:

Siedziałem przy łóżku Cat, od kiedy przywieźli ją z sali operacyjnej. Wyglądała tak krucho i bezbronnie podłączona do tych wszystkich urządzeń. Według lekarzy najbliższa doba zadecyduje o tym czy ona.. Nawet w myślach nie umiem tego wypowiedzieć. Po prostu musi przeżyć. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Trzymałem jej zimną, bladą dłoń w swoich. Łzy ciekły mi po policzkach, ale nie dbałem o to czy ktoś je zobaczy czy nie. Niedawno zjawili się Blanca i Fernando. Wyglądali na skłóconych, mimo to oboje przyszli tu dla niej. Dla mojej kochanej Cathy. Emily też jest po operacji. Victor i David siedząc z małym przy niej. Kiedy się dowiedzieli, co się stało przyjechali od razu. Czuli się winni, że Jace nie został z nimi dłużej tylko oddali go jego cioci. Nie wiem, kiedy koło mnie pojawił się Gerard i położył mi dłoń na ramieniu.
- Hej, jak się trzymasz?
- Ona musi przeżyć.. Jest silna, da radę. Dlaczego ja tam z nią nie poszedłem.. – obwiniałem się. Dlaczego posłuchałem tego dupka i zostałem?
- Cesc, to nie twoja wina. A Catherina przeżyje, bo to silna babka. – uśmiechnął się lekko. – Jedź do domu odpocząć, ja przy niej posiedzę. - pokręciłem tylko głową. Nie mogę jej zostawić. W każdej chwili może się obudzić. – Jeśli tylko coś się zmieni to zadzwonię. – ja jednak byłem uparty. Zostaje i kropka. Przyjaciel pokręcił głową zrezygnowany i usiadł obok.

***

Catherina:

Przed sobą widziałam tylko pustkę. Czułam się jakbym ciągle spadała w ciemną otchłań. Bałam się i chciałam, żeby Cesc tu był. Tu, czyli gdzie? Czy ja umarłam? Chyba nie, bo słyszę głosy. Cesc? Gerard? Chciałam im powiedzieć, że wszytko jest ok, ale nie mogłam. Tak jakbym straciła głos. Zaczęłam się dusić i czułam jakby coś zatykało mi przełyk. Otworzyłam oczy, ale to był zły pomysł, bo od raz zaszły mi łzami.
- Wezwijcie lekarza! – to naprawdę on, mój ukochany. – Skarbie, spokojnie. Masz rurkę w gardle, ale zaraz ci ją wyjmą. – rurkę? Dopiero teraz przypomniałam sobie ostatnie wydarzenia. Ojciec, postrzał, Julio. Mój oddech przyspieszył i zaczęłam się dusić.
- Proszę się uspokoić. Tylko wtedy będę mógł wyjąć rurkę. – to pewnie lekarz. Starałam się złapać oddech i ponownie podniosłam powieki. Nade mną stał jasnowłosy mężczyzna, na około trzydziestoletni. – O wiele lepiej, a teraz proszę głęboki wdech. – wykonałam polecenie. – A teraz wydech. – wypuściłam powietrze i zaczęłam kaszleć, kiedy wreszcie pozbyłam się tego czegoś z mojej krtani. – Już po wszystkim. – zbadał mnie, sprawdził opatrunek i wyszedł. Czarnowłosy siedział i trzymał mnie za dłoń uśmiechając się.
- Tak się bałem.. Nigdy już cie nie zostawię. – otarłam kciukiem łzę spływającą po jego policzku. Bardzo się przejął. Musiało być ze mną źle. Pique wyszedł uśmiechając się do mnie.
- Nie obwiniaj się. Szybko zareagowałeś. – wychrypiałam. – Co z Emily? Jace się znalazł?
- Twoja ciocia jest po operacji, w sali obok, a mały siedzi przy niej. Nic mu nie jest. Facet, który chciał go porwać i jeden z jego ludzi siedzą w więzieniu czekając na proces. Już nie musisz się bać.
- Ten facet to mój ojciec… - zobaczyłam na jego twarzy wyraz szczerego zdziwienia. – To wszystko, co tam powiedział.. Zastanawiam się czy to prawda. Musze z nią porozmawiać. – podniosłam się, ale piłkarz mnie przytrzymał.
- Musisz leżeć. Jesteś po ciężkiej operacji. Przykro mi z powodu ojca. Nie miałem pojęcia. – ścisnął moją dłoń.
- Ja też nie. Muszę tam iść, proszę. – ten tylko westchnął wiedząc, że ze mną nie wygra.
- Ściągnę ją tutaj, okej? Ale ty się nie ruszasz z łóżka. – pogroził mi palcem i całując mnie w czoło, wyszedł. Gdy tylko zniknął, rozpłakałam się. Emocje wzięły górę. Jak mogła mnie tak oszukać? Moja ciocia, rodzina. Słysząc kroki, wytarłam policzki. Do pokoju wszedł mój kochany pchając wózek z Emily, a za nim szedł Jace z Victorem i Davidem.
- Ja mogłaś mnie tak oszukać? – zaczęłam bez ogródek. Byłam wściekła i rozżalona. – Wmawiać mi, że ojciec nie żyje. – do oczy podeszły mi łzy. – Gdyby nie ty to może to wszystko by się nie wydarzyło! Jace nie miałby traumy, a ja cholernej kulki w żebrach! - nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć. Zignorowałam ból w żebrach. Mały schował się za chłopakami. – Sądzę, że powinnaś wyjechać.
- Catherina, daj mi wytłumaczyć. On był niezrównoważony psychicznie, mógł zrobić wam krzywdę. Musiałam coś zrobić. Nie pomyślałam, że tak może się to skończyć. – spuściła głowę. – Wyjazd jest dobrym pomysłem. Wyjedziemy wszyscy razem i zapomnimy o tym. Zaczniemy od nowa.
- Ty myślisz, że da się o czymś takim zapomnieć? Owszem, wy jedziecie. Ja nie. – spojrzała na mnie zaskoczona, a Jace podbiegł do mnie i przytulił się do mnie zapłakany.
- Ja nigdzie bez ciebie nie jadę siostrzyczko. – pojedyncza łza pociekła po moim policzku.
- Tak będzie lepiej braciszku. Ciocia się tobą zaopiekuje. Przecież będę cie odwiedzać i chłopaki też. – pogłaskałam go po główce.
- Dlaczego ty też nie możesz tam z nami być?
- Bo nie potrafię mieszkać z Emily, wiesz. Ale tobie będzie tam dobrze. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w czoło. Malec odsunął się, a potem podszedł do Fabregasa i pociągnął go za koszulkę, żeby ten się pochylił. Gdy ten wykonał prośbę, chłopczyk powiedział mu coś na ucho, a potem to samo powtórzył pozostałym dwóm zawodnikom i stanął koło wózka cioci.
- Będę się opiekował ciocią, obiecuje. – uśmiechnął się i otarł mokre policzki, a potem odwrócił wózek i pchając go wyszedł na korytarz. Za nim zniknęli piłkarze, pewnie, żeby mu pomóc.


- Tylko Emily jest powodem, dla którego chcesz tu zostać? – zapytał Cesc siadając na brzegu łóżka. Wyglądał na przygnębionego.
- Nie. Najważniejszym powodem jesteś ty. Nie mogłabym cie zostawić. Za bardzo cie kocham, głuptasie. – ten rozpromienił się i obejmując moje policzki dłońmi, czule mnie pocałował. Oddałam pocałunek obejmując go za szyję. Ten przyciągnął mnie do siebie pogłębiając pocałunek. Liczyliśmy się tylko my i nasza miłość. Uczucie, które było w stanie przezwyciężyć wszystko. Jak mogłabym go zostawić i wyjechać? W życiu. Zatraciłam się w jego cudownych ustach zapominając na chwilę o wszystkim, co bolesne i złe.
- Jesteś dla mnie wszystkim.. – wyszeptał i sięgnął do kieszeni spodni. – Wiem, że to powinno wyglądać inaczej, ale nie mogłem dłużej czekać. – wyjął czerwone pudełeczko i je otworzył. – Catherino Jurado Fierro, czy zostaniesz moją żoną? – zatkało mnie. Nie spodziewałam się tego.
- Tak. – powiedziałam po chwili i rozpłakałam się wtulając w jego silne ramiona. – Na zawsze tylko ty i ja. – chłopak wsunął na mój palec śliczny pierścionek i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Nagle do pokoju wtargnęli chyba wszyscy piłkarze Barcy i zaczęli bić brawo oraz gratulować. Wariaci. Pique podał Fabsowi wielki bukiet czerwonych róż, a te wręczył je mnie.
- Zdrowie przyszłych państwa Fabregas! – krzyknął Valdes i zaczęli rozlewać szampana, którego nawet nie wiem, kiedy przynieśli. Zaczęłam się śmiać i wtuliłam się w narzeczonego. I jak mogłabym stąd wyjechać? Nigdy w życiu. To jest mój dom i moja rodzina.
- To kiedy możemy się spodziewać małych Fabsiątek? – zapytał ze śmiechem Villa, a ja pokręciłam głową ze śmiechem.
- A ten tylko o jednym. – powiedział Cesc i rzucił w kumpla poduszką. – W swoim czasie. – pocałował mnie w czubek głowy, a ja wdychałam jego perfumy czując się szczęśliwa i bezpieczna. Nareszcie.

***

A no i przeżywam jak głupie i ryczę, bo mój biedny mąż kontuzjowany i przez 6 tygodni nie zagra ;c Zdrowiej mi szybko i wracaj! Animo Victor <3




9 komentarzy:

  1. No no no, jak fajnie, że wszystko się ułożyło :)) Mam nadzieje, że już nie wyskoczysz z tragicznymi wydarzeniami. Pisz kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, właśnie! Niech Victor wraca szybko do zdrowia! Czekamy na niego!
    Cieszę się, że Cesc się jej oświadczył! To świetna wiadomość!
    A ciotka powinna się jakoś postarać by odzyskać sympatię i zaufanie Cat!
    Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Z niecierpliwością czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie, świetnie i w ogóle *-*
    Cieszę się że wszystko się już dobrze skończyło, tylko szkoda że to już przedostatni rozdział :/ Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Aww, super roździał, romantyczny pod koniec i śmieszny , szkoda że to koniec. I też smutno mi z powodu Valdes'a jest najlepszy !!
    ~ the_cisza

    OdpowiedzUsuń
  6. Romantycznie sie zrobilo *-*
    Jak to, juz koniec ? ; ((
    No ale nic.. :c
    Czekam na epilog :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie kończ :(((( Ja chce wiedzieć co się stało z Blan i Fernando. :((( Mam nadzieję, że to wyjaśnisz ! ;P
    Rozdział taki ahhhh i ohhh <3 normalnie ahhh <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Near to you <3
    Te oświadczyny były takie awwwwwwwwww *_____*
    Nie chcę końca. Nie chcę no.
    Ale chcę czytać dalej. Czyli chcę epilog. Dobra, później zgłoszę się do lekarza. #rozdwojeniejaźniczyco
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Cescy taki kochański jej. *-* i troszczący się o niego Pique,czyli Fabrique w najlepszym wydaniu. *-*
    Mam nadzieję,że epilog będzie szczęśliwym zakończeniem!

    OdpowiedzUsuń