wtorek, 3 grudnia 2013

Epilog.

Ta chwile nieubłaganie nadeszła. To już ostatni rozdział na tym blogu. Nie wiem jak wam, ale mi jest smutno, że już kończę przygody Cat i Cesca. Niestety tak musi być. Dziękuje bardzo wszystkim wiernym czytelniczkom, dzięki którym miałam silę i chęci na pisanie kolejnych notek. Wasze komentarze dodawały mi otuchy i sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Mam nadzieje, że nadal będzie zaglądać na moje pozostałe blogi, czyli ten o Anie oraz o Kate i Vivien. Dziękuje za wszystko i zapraszam na zakończenie. Napisane wedle waszego życzenia. Kocham was ! <3

***


Catherina:

Minęło pół roku odkąd Emily i Jace wyjechali do Brazylii. Tęsknie za moim malutkim braciszkiem. Z tego, co wiem to czuje się dobrze i jest szczęśliwy. Dla mnie to najważniejsze. Z ciocią utrzymuje kontakty tylko ze względu na małego. Nie wybaczyłam jej i nie odzyskałam utraconego zaufania do niej. Ojciec i Charles zostali skazani na 25 lat więzienia. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Cesca.
- Kochanie, mam nadzieje, że będziesz dzisiaj na meczu. – objął mnie w talii i musnął mój kark.
- A jakże. Nie mogłabym tego przegapić. – uśmiechnęłam się i odwracając się do chłopaka przodem czule go pocałowałam. – Jedź lepiej na trening.
- Jeszcze chwilę mogą na mnie poczekać.- wpił się w moje usta, a ja wplotłam mu palce we włosy i zatraciłam się w jego dotyku i zapachu.

***

W końcu, po dłuższym czasie, udało mi się wygonić mojego narzeczonego na stadion. Narzeczony, jak ładnie to brzmi. Wtedy, kiedy mi się oświadczył czułam się jak największa szczęściara na świecie. Teraz jest jeszcze lepiej. Mieszkamy razem, planujemy ślub, kariera Cesca się rozwija. Moja praca też przerasta moje wszelkie oczekiwania. Dostałam propozycję bycia prywatnym fotografem FC Barcelony i Reprezentacji Hiszpanii. Będę mogła wyjeżdżać z moim ukochanym na mecze. Gdy się dowiedział bardzo sie ucieszył, że nie będzie musiał mnie tu zostawiać. Teraz muszę zacząć się szykować na mecz, który odbędzie się już niebawem. Barca zmierzy się z Realem Betis. Liczę na to, że będzie to kolejna wygrana i trzy punkty w tabeli. Chłopaki grają świetnie i zasługują na to.
Wykąpałam się, wysuszyłam włosy i pozostawiłam je rozpuszczone. Założyłam cudną bluzkę, którą ostatnio kupiłam razem z Blancą, do tego dżinsy i szpilki. Musiałam wyjść wcześniej, żeby podjechać po przyjaciółkę, która razem ze mną wybierała się na Benito Villamarin. Ostatnio trochę się u niej zmieniło. Zerwała z Fernando. Jest na etapie nienawidzenia go i chęci mordu. Myślałam, że są w stanie przetrwać wszystko, ale jednak Nando wolał karierę niż moją przyjaciółkę. Już mu powiedziałam, co na ten temat myślę.

***

Siedziałyśmy na trybunach i czekałyśmy na wyjście obu drużyn. Kibice gospodarza głośno śpiewali i wspierali swoją drużynę. Trzeba też powiedzieć, że parę rzeczy zmieniło się w składzie Blaugrany. David odszedł do Athletico Madryt, a dołączył Neymar. Brakowało mi Guaje i nie tylko mnie. Tak zdecydował i każdy musiał do uszanować.
- Zaczyna się. – powiedziała podekscytowana Blan szturchając mnie w ramię. Miała założoną koszulkę Daniego, z czego była bardzo zadowolona. W końcu uwielbia naszego szalonego Alvesa. Spojrzałam w stronę murawy na wchodzących właśnie piłkarzy. Wśród nich dostrzegłam mojego ukochanego. Uśmiechnęłam się. No i rozpoczęli. W składzie Barcy byli: Victor, Martin, Carles, Marc, Dani, Song, Cesc, Xavi, Leo, Neymar i Pedro. Niestety zabrakło Gerarda, który potrzebował odpoczynku. Mecz przebiegał spokojnie, aż do 36 minuty, w której do Neymar przy asyście Cesca wbił pierwszego gola. Wszyscy kibicie włącznie z nami wstali i zaczęli krzyczeć i się przytulać. Nie zdążyliśmy ochłonąć a minutę później było już 2:0 dzięki Pedro. Skończyła się pierwsza połowa, a ja postanowiłam życzyć chłopakom powodzenia przed drugą częścią spotkania. Weszłam do szatni zaraz po tym jak opuścił ją Martino i wpadła w objęcia czarnowłosego. Chłopak wyprowadził mnie na zewnątrz i przyparł do ściany całując namiętnie.
- Świetna pierwsza połowa. – udało mi się powiedzieć pomiędzy pocałunkami.
- Świetnie to dopiero będzie. Teraz wbije gola, zobaczysz.
- Nigdy w to nie wątpiłam. – gdy chciał już wracać do kolegów złapałam go za dłoń. Nie umiałam się powstrzymać, musiałam mu to powiedzieć. – Musze ci o czymś powiedzieć.
- Co się stało? – od razu stał się czujny.
- Nic się nie stało. Chciałam ci powiedzieć, że.. – wpatrywał się we mnie wyczekująco obejmując mnie w talii. – Zostaniesz tatą. – na początku nie dotarło do niego to, co powiedziałam. Wyraz jego twarzy zmienił się dopiero po chwili. Ucieszył się. Kamień spadł mi z serca. Wziął mnie w objęcia i zaczął kręcić nas w kółko krzycząc ze szczęścia.
- Będę ojcem!
- Kochanie, możesz mnie już postawić? – zapytałam ze śmiechem, a ten w końcu postawił mnie na ziemi.
- A ty Fabsiu, z czego się tak cieszysz? – podszedł do nas Victor i przytulił mnie na przywitanie. Nie dowiedział się jednak, bo rozbrzmiał sygnał oznaczający rozpoczęcie gry.
- Do boju! – krzyknęłam, a wszyscy odpowiedzieli to samo i zniknęli na boisku. Wróciłam na swoje miejsce i obserwowałam zmagania obu drużyn. Mimo przewagi Barcelony, Real nie dawał za wygraną i dzielnie walczył. Minęło niecałe 20 minut, a wynik był ten sam. W jednej chwili piłkę przejął Montoya, który podał ją Cescowi, który pięknie wpakował ją do bramki. Fabs pokazał jakiś znak palcami do kamery, a potem go pocałował i wrócili do gry.
- On pokazał C jak Catherina! – powiedziała podekscytowana Blanca wskazując na telebim. Faktycznie, to było C. Ucieszyłam się i uśmiechnęłam. Mój kochany. Po 15 minutach, dzięki Daniemu, mój narzeczony zaliczył drugiego gola dając drużynie wynik 4:0. I znowu dedykacja dla mnie. A jaka energia go rozpiera. Czy to przez moją informację? Zaśmiałam się i krzyczałam razem z rudowłosą. W 90 minucie, dzięki karnemu, Betisowi udało się zdobyć gola honorowego i mecz się skończył. Wszyscy kibicie Katalończyków szaleli. Pociągnęłam dziewczynę za rękę i udałyśmy się do szatni zwycięzców. Miałam dla niej niespodziankę. Zastałyśmy pół nagich piłkarzy śpiewających i cieszących się jak małe dzieci. Oni tak mają po każdej wygranej. Lali się szampanem, a ja zastanawiałam się, po co im on skoro to mecz ligowy. Gdy Vic, Gerard, Carles i reszta mnie dostrzegli, podeszli do mnie i wzięli na ręce.
- Będzie mały Fabsio! Będzie mały Fabs! – krzyczeli podrzucając mnie delikatnie do góry. Zaczęłam się śmiać, a oni puścili mnie wprost w objęcia Cesca. – Gorzko, gorzko! – czule się pocałowaliśmy, a potem postawił mnie na ziemię.
- Trzeba to uczcić! – krzyknął Valdes. – Impreza w moim pokoju hotelowym! – wszyscy zgodnie krzyknęli. Wariaci.
- Zobaczymy się pod stadionem. – powiedziałam do czarnowłosego i czule go pocałowałam, po czym wyszłam wraz z przyjaciółką.
- Dlaczego nie zostałyśmy w środku? Poza tym, cieszę się, że dobrze przyjęli wiadomość o ciąży. – uśmiechnęła się.
- Bo dla ciebie mam inne atrakcje. – zrobiłam tajemniczą minę i odwróciłam ją w stronę wejścia na murawę. Na środku przejścia stał Torres z wielkim bukietem róż. Podszedł do nas, a ja mrugnęłam do niego i odeszłam kawałek, żeby dać im odrobinę prywatności. Najpierw ruda okładała go pięściami po torsie i krzyczała na niego. Potem pozwoliła mu coś powiedzieć, a po dłuższej chwili rzuciła się mu na szyję i czule się pocałowali. Moja misja zakończona.

***

Stałam przed stadionem i czekałam na ukochanego. Szczęście mnie rozpierało. Poczułam jego ręce na mojej talii i odwróciłam się obejmując go za szyję.
- Dziękuje za dedykacje kochanie. Genialny mecz i świetne gole. – pocałowałam go i oparłam czoło o jego czoło.
- Wszystko dla Ciebie i maleństwa. Nawet nie wiesz jak rozpiera mnie szczęście. Mam Ciebie, drużynę, a za parę miesięcy i dziecko. Jestem najszczęśliwszym facetem na świecie. Kocham Cie. - wpatrywał się w moje oczy, a ja już wiedziałam, że to jest mężczyzna, z którym spędzę resztę życia.
- Ja też cię kocham. – odpowiedziałam, a nasze usta się połączyły. Zatraciłam się w tej chwili, w tym momencie, w nim.


czwartek, 21 listopada 2013

Rozdział 15: " - To kiedy możemy się spodziewać małych Fabsiątek?"

Wiem, rozdział powinien być tydzień temu. Niestety nie miałam weny i czasu bo kolokwium, praca na wprowadzenie i takie tam. Teraz siedzę chora, nie mogę spać i mam wenę, więc to napisałam. To już przedostatni rozdział, a następny będzie epilogiem. Szczerze to będzie mi brakować tej historii. No, a teraz zapraszam do czytania i komentowania!

***


Cesc:

Siedziałem przy łóżku Cat, od kiedy przywieźli ją z sali operacyjnej. Wyglądała tak krucho i bezbronnie podłączona do tych wszystkich urządzeń. Według lekarzy najbliższa doba zadecyduje o tym czy ona.. Nawet w myślach nie umiem tego wypowiedzieć. Po prostu musi przeżyć. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Trzymałem jej zimną, bladą dłoń w swoich. Łzy ciekły mi po policzkach, ale nie dbałem o to czy ktoś je zobaczy czy nie. Niedawno zjawili się Blanca i Fernando. Wyglądali na skłóconych, mimo to oboje przyszli tu dla niej. Dla mojej kochanej Cathy. Emily też jest po operacji. Victor i David siedząc z małym przy niej. Kiedy się dowiedzieli, co się stało przyjechali od razu. Czuli się winni, że Jace nie został z nimi dłużej tylko oddali go jego cioci. Nie wiem, kiedy koło mnie pojawił się Gerard i położył mi dłoń na ramieniu.
- Hej, jak się trzymasz?
- Ona musi przeżyć.. Jest silna, da radę. Dlaczego ja tam z nią nie poszedłem.. – obwiniałem się. Dlaczego posłuchałem tego dupka i zostałem?
- Cesc, to nie twoja wina. A Catherina przeżyje, bo to silna babka. – uśmiechnął się lekko. – Jedź do domu odpocząć, ja przy niej posiedzę. - pokręciłem tylko głową. Nie mogę jej zostawić. W każdej chwili może się obudzić. – Jeśli tylko coś się zmieni to zadzwonię. – ja jednak byłem uparty. Zostaje i kropka. Przyjaciel pokręcił głową zrezygnowany i usiadł obok.

***

Catherina:

Przed sobą widziałam tylko pustkę. Czułam się jakbym ciągle spadała w ciemną otchłań. Bałam się i chciałam, żeby Cesc tu był. Tu, czyli gdzie? Czy ja umarłam? Chyba nie, bo słyszę głosy. Cesc? Gerard? Chciałam im powiedzieć, że wszytko jest ok, ale nie mogłam. Tak jakbym straciła głos. Zaczęłam się dusić i czułam jakby coś zatykało mi przełyk. Otworzyłam oczy, ale to był zły pomysł, bo od raz zaszły mi łzami.
- Wezwijcie lekarza! – to naprawdę on, mój ukochany. – Skarbie, spokojnie. Masz rurkę w gardle, ale zaraz ci ją wyjmą. – rurkę? Dopiero teraz przypomniałam sobie ostatnie wydarzenia. Ojciec, postrzał, Julio. Mój oddech przyspieszył i zaczęłam się dusić.
- Proszę się uspokoić. Tylko wtedy będę mógł wyjąć rurkę. – to pewnie lekarz. Starałam się złapać oddech i ponownie podniosłam powieki. Nade mną stał jasnowłosy mężczyzna, na około trzydziestoletni. – O wiele lepiej, a teraz proszę głęboki wdech. – wykonałam polecenie. – A teraz wydech. – wypuściłam powietrze i zaczęłam kaszleć, kiedy wreszcie pozbyłam się tego czegoś z mojej krtani. – Już po wszystkim. – zbadał mnie, sprawdził opatrunek i wyszedł. Czarnowłosy siedział i trzymał mnie za dłoń uśmiechając się.
- Tak się bałem.. Nigdy już cie nie zostawię. – otarłam kciukiem łzę spływającą po jego policzku. Bardzo się przejął. Musiało być ze mną źle. Pique wyszedł uśmiechając się do mnie.
- Nie obwiniaj się. Szybko zareagowałeś. – wychrypiałam. – Co z Emily? Jace się znalazł?
- Twoja ciocia jest po operacji, w sali obok, a mały siedzi przy niej. Nic mu nie jest. Facet, który chciał go porwać i jeden z jego ludzi siedzą w więzieniu czekając na proces. Już nie musisz się bać.
- Ten facet to mój ojciec… - zobaczyłam na jego twarzy wyraz szczerego zdziwienia. – To wszystko, co tam powiedział.. Zastanawiam się czy to prawda. Musze z nią porozmawiać. – podniosłam się, ale piłkarz mnie przytrzymał.
- Musisz leżeć. Jesteś po ciężkiej operacji. Przykro mi z powodu ojca. Nie miałem pojęcia. – ścisnął moją dłoń.
- Ja też nie. Muszę tam iść, proszę. – ten tylko westchnął wiedząc, że ze mną nie wygra.
- Ściągnę ją tutaj, okej? Ale ty się nie ruszasz z łóżka. – pogroził mi palcem i całując mnie w czoło, wyszedł. Gdy tylko zniknął, rozpłakałam się. Emocje wzięły górę. Jak mogła mnie tak oszukać? Moja ciocia, rodzina. Słysząc kroki, wytarłam policzki. Do pokoju wszedł mój kochany pchając wózek z Emily, a za nim szedł Jace z Victorem i Davidem.
- Ja mogłaś mnie tak oszukać? – zaczęłam bez ogródek. Byłam wściekła i rozżalona. – Wmawiać mi, że ojciec nie żyje. – do oczy podeszły mi łzy. – Gdyby nie ty to może to wszystko by się nie wydarzyło! Jace nie miałby traumy, a ja cholernej kulki w żebrach! - nie wytrzymałam i zaczęłam krzyczeć. Zignorowałam ból w żebrach. Mały schował się za chłopakami. – Sądzę, że powinnaś wyjechać.
- Catherina, daj mi wytłumaczyć. On był niezrównoważony psychicznie, mógł zrobić wam krzywdę. Musiałam coś zrobić. Nie pomyślałam, że tak może się to skończyć. – spuściła głowę. – Wyjazd jest dobrym pomysłem. Wyjedziemy wszyscy razem i zapomnimy o tym. Zaczniemy od nowa.
- Ty myślisz, że da się o czymś takim zapomnieć? Owszem, wy jedziecie. Ja nie. – spojrzała na mnie zaskoczona, a Jace podbiegł do mnie i przytulił się do mnie zapłakany.
- Ja nigdzie bez ciebie nie jadę siostrzyczko. – pojedyncza łza pociekła po moim policzku.
- Tak będzie lepiej braciszku. Ciocia się tobą zaopiekuje. Przecież będę cie odwiedzać i chłopaki też. – pogłaskałam go po główce.
- Dlaczego ty też nie możesz tam z nami być?
- Bo nie potrafię mieszkać z Emily, wiesz. Ale tobie będzie tam dobrze. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w czoło. Malec odsunął się, a potem podszedł do Fabregasa i pociągnął go za koszulkę, żeby ten się pochylił. Gdy ten wykonał prośbę, chłopczyk powiedział mu coś na ucho, a potem to samo powtórzył pozostałym dwóm zawodnikom i stanął koło wózka cioci.
- Będę się opiekował ciocią, obiecuje. – uśmiechnął się i otarł mokre policzki, a potem odwrócił wózek i pchając go wyszedł na korytarz. Za nim zniknęli piłkarze, pewnie, żeby mu pomóc.


- Tylko Emily jest powodem, dla którego chcesz tu zostać? – zapytał Cesc siadając na brzegu łóżka. Wyglądał na przygnębionego.
- Nie. Najważniejszym powodem jesteś ty. Nie mogłabym cie zostawić. Za bardzo cie kocham, głuptasie. – ten rozpromienił się i obejmując moje policzki dłońmi, czule mnie pocałował. Oddałam pocałunek obejmując go za szyję. Ten przyciągnął mnie do siebie pogłębiając pocałunek. Liczyliśmy się tylko my i nasza miłość. Uczucie, które było w stanie przezwyciężyć wszystko. Jak mogłabym go zostawić i wyjechać? W życiu. Zatraciłam się w jego cudownych ustach zapominając na chwilę o wszystkim, co bolesne i złe.
- Jesteś dla mnie wszystkim.. – wyszeptał i sięgnął do kieszeni spodni. – Wiem, że to powinno wyglądać inaczej, ale nie mogłem dłużej czekać. – wyjął czerwone pudełeczko i je otworzył. – Catherino Jurado Fierro, czy zostaniesz moją żoną? – zatkało mnie. Nie spodziewałam się tego.
- Tak. – powiedziałam po chwili i rozpłakałam się wtulając w jego silne ramiona. – Na zawsze tylko ty i ja. – chłopak wsunął na mój palec śliczny pierścionek i złożył na moich ustach delikatny pocałunek. Nagle do pokoju wtargnęli chyba wszyscy piłkarze Barcy i zaczęli bić brawo oraz gratulować. Wariaci. Pique podał Fabsowi wielki bukiet czerwonych róż, a te wręczył je mnie.
- Zdrowie przyszłych państwa Fabregas! – krzyknął Valdes i zaczęli rozlewać szampana, którego nawet nie wiem, kiedy przynieśli. Zaczęłam się śmiać i wtuliłam się w narzeczonego. I jak mogłabym stąd wyjechać? Nigdy w życiu. To jest mój dom i moja rodzina.
- To kiedy możemy się spodziewać małych Fabsiątek? – zapytał ze śmiechem Villa, a ja pokręciłam głową ze śmiechem.
- A ten tylko o jednym. – powiedział Cesc i rzucił w kumpla poduszką. – W swoim czasie. – pocałował mnie w czubek głowy, a ja wdychałam jego perfumy czując się szczęśliwa i bezpieczna. Nareszcie.

***

A no i przeżywam jak głupie i ryczę, bo mój biedny mąż kontuzjowany i przez 6 tygodni nie zagra ;c Zdrowiej mi szybko i wracaj! Animo Victor <3




środa, 6 listopada 2013

Rozdział 14: "Bo chce, żeby została moją żoną i matką moich dzieci. Moim światłem, nadzieją."

Tak, tak. Coraz bliżej końca. Tu aż się rozpisałam, ale nie chciałam tej akcji rozkładać na dwie notki. Ile jeszcze zostało? Dwie, może trzy notki. A może tylko jedna? Szczerze to nie mam pojęcia. W każdym razie mam nadzieje, że wam się spodoba. Nie wiem czemu, ale ostatnio pisze notke jak czuje się koszmarnie. Tamten rozdział pisałam przy gorączce, a teraz umieram i też napisałam. Ale dobra, bo przynudzam. Z dedykacją dla dodającej mi otuchy, poprawiającej humor i kochanej MissButtonF1 <3 Trzymaj się kochanie ;*
***


Catherina:

Impreza trwała w najlepsze. Piliśmy, tańczyliśmy. Tego trzeba mi było. Siedziałam właśnie na kolanach Cesca, który żywo opowiadał jakąś śmieszną historię z ostatniego zgrupowania reprezentacji. Dopiero po pewnym czasie poczułam, że mój telefon wibruje. Na wyświetlaczu zobaczyłam numer Emily. Co się stało, że dzwoniła tak późno? W końcu dochodziła północ. W sumie, wypiłam najmniej z tu zebranych. Prawie nic. Cały czas miałam wrażenie, że coś się wydarzy. Weszłam do kuchni i opierając się plecami o blat odebrałam.
- Cześć ciociu. Stało się coś?
- Witaj Cathy. – usłyszałam głos Julio i po całym moim ciele przeszły ciarki niepokoju. Dlaczego dzwoni z telefonu Emily? – Dobrze się bawisz? Bo słyszę, że u ciebie jest bardzo wesoło.
- Co jej zrobiłeś dupku? – ciśnienie mi się podniosło, a cały alkohol wyparował ze mnie w ciągu paru sekund.
- Jeszcze nic. Twoja rodzinka mnie nie interesuje. Interesuje mojego szefa. Mnie interesujesz tylko ty. Jeśli chcesz jeszcze zobaczyć swojego małe braciszka to przyjedź tu do nas. Adres dostaniesz smsem. I bez żadnych sztuczek, bo to się źle dla nich skończy. Czekam z utęsknieniem, kotku. – to mówiąc zaśmiał się i rozłączył. Nie umiałam złapać powietrza. Czułam jak podłoga usuwa mi się z pod nóg. Wiedziałam, że nie przyjechał do Barcelony bez powodu. Pieprzony dupek!
- Kochanie, co się dzieje? – w kuchni pojawił się czarnowłosy i przytrzymał mnie bym nie upadła. – Zbladłaś. Coś ci zaszkodziło? – widać troska o mnie zminimalizowała skutki upicia alkoholowego.
- Julio porwał Emily i Jace’a. – w oczach miałam łzy. Bałam się jak diabli. Jeśli coś im się stanie to sobie tego nie wybaczę. – Musze tam jechać. – to mówiąc minęłam go i biorąc kluczyki z szafki w przedpokoju ruszyłam do wyjścia. Na szczęście przebrałam się, kiedy wróciliśmy i teraz byłam wygodnie ubrana. Boże, jak mogę myśleć teraz o ubraniach.
- Cat, zaczekaj! Nie możesz jechać tam sama! – złapał mnie za rękę. - Jadę z tobą i bez żadnego ale. – spojrzałam na niego i rozpłakałam się na dobre. Wtuliłam się w niego i nie potrafiłam przestać łkać.
- A jeśli.. jeśli już coś im zrobił? Nie chce ich stracić, nie mogę..
- Cichutko, nie pozwolimy na to. Chodź, jedziemy. – pogłaskał mnie po głowie i pocałował w czoło, po czym wyprowadził mnie przez frontowe drzwi. – Ale ty musisz prowadzić, bo ja nie jestem w stanie. Dasz radę? – kiwnęłam głową i otarłam łzy wierzchem dłoni. Modliłam się o to, żeby oni jeszcze żyli.

***

Weszliśmy do jednego z opuszczonych magazynów. Poczułam przeszywający mnie strach i chłód. Cesc chwycił mnie za dłoń i lekko ją ścisnął, żeby dodać mi otuchy. Byłam wdzięczna, że pojechał ze mną. Nikogo tu nie było. Ciszę przerywał jedynie szum wiatru.
- Może pomyliliśmy budynek? – zapytałam głośno. Mój głos rozniósł się po całym pomieszczeniu.
- Mylisz się. Bardzo dobrze trafiliście, Catherino. Nawet nie wiesz jak dobrze.. – ten głos nie należał do mojego chłopaka. Odwróciłam się i zobaczyłam Julio wyłaniającego się z cienia. Na jego twarzy widniał szeroki, złośliwy uśmieszek. – Zawiodłaś mnie. Myślałem, że będziemy mogli pobyć tylko we dwoje. – Cesc cały się spiął i mocniej ścisnął moją rękę. Wiedziałam, że bardzo się powstrzymuje, żeby nie rzucić się na mojego eks.
- Gdzie oni są? – miałam dość dźwięku jego głosu. Chciałam tylko odzyskać rodzinę i więcej nie oglądać jego twarzy.
- Myślisz, że tak od razu dowiesz? Nie ma nic za darmo. Podejdź, ale zostaw tam tego gogusia. – spojrzałam na Fabregasa, a ten zacisnął zęby i ani myślał mnie puścić.
- Czego chcesz? – warknęłam. – Pieniędzy? Seksu? Czego?
- Ciebie. Z resztą tak samo jak mój szef. Oboje chcemy ciebie.
- Skąd mam mieć pewność, że oni naprawdę tu są? – zapytałam spoglądając z odrazą na kogoś, kogo kiedyś kochałam. Co ja w nim widziałam? W tym momencie usłyszałam krzyk Jace’a.
- Siostrzyczko, ratuj! – żołądek podszedł mi do gardła.
- Nadal nie wierzysz? – drażniła mnie jego arogancja. – Dostaniesz ich tylko, jeśli pójdziesz ze mną. Sama. – przełknęłam ślinę. Jakie miałam inne wyjście? Wyplątałam rękę z uścisku ukochanego.
- Cat, nie rób tego. To może być pułapka. – czarnowłosy złapał mnie za ramiona i spojrzał w oczy. Widziałam jak się martwi i wścieka równocześnie.
- Muszę Cesc. Nie mam innego wyjścia. – pocałowałam go i wyszeptałam do ucha tak, aby Julio nic nie słyszał. – Wezwij pomoc. – odsunęłam się od niego i podeszłam do bruneta.
- Aż mdło się zrobiło. Idziemy. – to mówiąc złapał mnie mocno za przegub i zaczął ciągnąć w głąb magazynu.
- Spróbuj ją tknąć, a mnie popamiętasz! – krzyknął za nami piłkarz, a mi zrobiło się ciepło na sercu.


Zaciągnął mnie do drugiego opuszczonego pomieszczenia, potem schodami na górę i ścieżką krętych korytarzy. W końcu zobaczyłam błysk światła i znalazłam się w okazałej sali. Możliwe, że kiedyś odbywały się tu jakieś zawody sportowe. Poznałam to po liniach na podłodze i śladach po koszach do koszykówki na ścianach. Na środku, przywiązani do słupa, siedzieli Emily i Jace. Ciocia była pobita, a malec zapłakany i wystraszony. Niedaleko nich, w cieniu, siedziała jeszcze jedna postać,. Pewnie szef całej tej operacji.
- No witamy. Nareszcie raczyłaś się zjawić. Już zastanawiałem się, kogo mam najpierw skrzywdzić, żebyś przyjechała. – znałam ten głos. Wiedziałam, że już go słyszała, ale nie umiałam dopasować jego właściciela. Mężczyzna wstał i wstąpił w krąg światła. Zatkało mnie. Stałam sparaliżowana i wpatrywałam się w niego z otwartymi ustami. To nie może być prawda. Przecież on, on nie żyje. Zginął w katastrofie samolotu.
- Co się stało? Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha, a to przecież tylko ja, twój tata. – podeszłam bliżej i poczułam coś zimnego na szyi. Do nosa doszedł zapach perfum mojego eks, kiedy ten złapał mnie od tyłu w stalowy uścisk i przycisnął nóż do mojego gardła. – No, teraz cała rodzinka w komplecie.
- Dlaczego? – tylko tyle udało mi się wykrztusić. – Zostawiłeś nas udając, że nie żyjesz, a teraz nas więzisz. Po co? Jaki w tym sens?
- Ty naprawdę nic nie rozumiesz, dziecko? Myślisz, że chciałem was zostawić? To ona mi was odebrała. – wskazał palcem na Emily. – Jak mogłaś uwierzyć w tą katastrofę? Myślałem, że jesteś mądrzejsza. Na pewno razem zaplanowałyście jak odebrać mi syna. – podszedł do mojego brata. W ręce miał pistolet. Odwiązał więzy malca i podniósł go do pozycji stojącej. – No chodź do mnie, jestem twoim ojcem. – Jace próbował mu się wyrwać, ale ten złapał go mocniej za ramię. – Zrobiły ci pranie mózgu, żebyś nie wiedział, kim jestem.
- Zostaw go! Miał dwa lata, kiedy odszedłeś, jak mógłby cie zapamiętać? – krzyknęłam i zaraz tego pożałowałam, bo poczułam jak ostrze drasnęło moją skórę.
- Nie rzucaj się tak maleńka. – szepnął mi na ucho Julio, a mi zrobiło się niedobrze.
- Skoro mam was tu wszystkich to czas wymierzyć sprawiedliwość. Charles, podnieś ją. – znikąd pojawił się tajemniczy mężczyzna i podniósł Emily na nogi. Był może w moim wieku. – Droga siostrzyczko, zapłacisz mi za to, że odebrałaś mi dzieci. Wiesz, dlaczego mnie nie było córko? – spojrzał na mnie nadal trzymając przy sobie zapłakanego Jace’a. – Bo twoja ciotka uznała, że jestem psychicznie chory i wam zagrażam. Wsadziła mnie do szpitala dla czubków i wyjechała z wami do Japonii, żebym was nie znalazł. Wszystkim innym wcisnęła kit, że nie żyje. Kochana siostrunia, nie prawda? Trochę mi zajęło zlokalizowanie was, ale w końcu się udało. Postanowiłem wyniszczać was po trochu. Zacząłem od ciebie, córeczko. Julio idealnie się nadał. Rozkochał cie w sobie, a potem zranił i zostawił. Przeniesienie Emily do Barcelony to też moja sprawka. – zaczął wymieniać wszystkie zdarzenia, które zawsze wydawały mi się dziwne, ale ciocia nie chciała mi nic wyjaśnić. Teraz wszystko układało się w logiczną całość. – Wreszcie was odzyskałem i mogę odpłacić się siostrze pięknym za nadobne. Charles, przytrzymaj ją. – nadal trzymając mojego brata podszedł bliżej i wycelował bronią w głowę mojej cioci. – Teraz zobaczysz, że nie warto ze mną zadzierać. – nie mogłam na to pozwolić. Nadepnęłam Julio z całej siły w stopę, a ten krzyknął i puścił mnie To wystarczyło. Ruszyłam biegiem i skoczyłam przed ciocię i zbira, który ją trzymał. Usłyszałam strzał i poczułam ból w okolicach żeber. Syknęłam i upadłam na podłogę. Jace płakał, a wszyscy milczeli.


Ciężko mi się oddychało, ale mimo tego udało mi się podnieść do pozycji siedzącej, a potem wstać. Zobaczyłam, że bluzka przesiąka mi krwią. W głowie mi się kręciło, a ból sprawiał, że nie umiałam trzeźwo myśleć.
- Tego właśnie chciałeś? – spojrzałam na zszokowaną minę kogoś, kogo kiedyś mogłam nazwać moim ojcem. – Zostaw nas w spokoju i zniknij. – widziałam w jego oczach, że moje słowa go zabolały. – Bez ciebie jest nam lepiej. – zbliżyłam się jeszcze bardziej, a ten zrobił coś, czego bym się nie spodziewała. Przyłożył małemu pistolet do skroni.
- Nie podchodź, bo go zabije! To mój syn i zabieram go ze sobą! – wycofywał się, a w jego oczach czaił się obłęd. On rzeczywiście jest chory. – Charles, Julio zostawiam wam je do waszej dyspozycji. Mają tego nie przeżyć. – wyszedł z pomieszczenia. Chciałam za nim pobiec, ale poczułam ręce na gardle i ktoś przygniótł mnie do ściany.
- Nareszcie jesteś tylko moja. Mogę z tobą zrobić, co tylko zechcę. – oblizał się i zaczął mnie całować. Próbowałam mu się wyrwać, ale nie potrafiłam. Wraz z utratą krwi traciła również siły i koordynację. Łzy ciekły mi z oczu, kiedy uświadomiłam sobie jak to się skończy.
- Pomocy! – krzyknęłam, a on mocniej ścisnął moje gardło zabierając mi tlen.
- Na twoim miejscu siedziałbym cicho kochanie. – wysyczał i kontynuował obmacywanie mnie. Zerknęłam w bok, gdzie Charles bił Emily, a potem zaczął się do niej dobierać. Była nieprzytomna. Co z nami teraz będzie? Już straciłam wszelkie nadzieje, a ten bydlak zaczął zdzierać ze mnie ubrania, gdy usłyszałam szelest, a następnie strzał. Mój napastnik puścił mnie i upadł na podłogę. Charles leżał na ziemi skuwany przez policjanta kajdankami. Dwóch sanitariuszy przenosiło moją ciocię na nosze. W drzwiach stał drugi policjant trzymając broń. To on musiał strzelić. Koło niego pojawił się Cesc i Nando. Chciałam coś powiedzieć, ale z moich ust pociekła krew, a ja upadłam na kolana.
- Catherina! – krzyknął Fabregas i pobiegł do mnie. – Lekarza! – spojrzałam na niego i lekko się uśmiechnęłam, a potem straciłam przytomność.


Cesc:


Karetką na sygnale trafiliśmy do szpitala, a Cat i Emily trafiły na sale operacyjne. Trzymałem na kolanach zapłakanego Jace’a. Policji udało się dorwać bydlaka, który próbował go porwać. Bał się wszystkich i chciał zostać tylko ze mną. Obok mnie pojawił się Torres z dwoma kubkami kawy. Też bardzo się martwił o moją dziewczynę. Głaskałem małego po plecach, a ten w końcu zasnął wycieńczony całą tą sytuacją. Tak bardzo bałem się o moją Cathy. Jeśli ona.. Nie, nie mogę tak myśleć. Ona musi przeżyć. Blondyn poklepał mnie po ramieniu dodając mi otuchy. Dziękowałem Bogu za to, że mundurowi tak szybko zareagowali na moje wezwanie. Upiłem parę łyków ciepłego płynu i oddałem kubek przyjacielowi. Z sali wybiegła jedna z instrumentariuszek i zniknęła, a po chwili wracała z woreczkami krwi. Cholera, Catherinie się pogorszyło! Zamknąłem oczy i zacząłem się modlić. Nigdy tego nie robię, ale dzisiaj spróbuje wszystkiego. Wszystkiego, bo kocham ją i nie mogę jej stracić. Bo chce, żeby została moją żoną i matką moich dzieci. Moim światłem, nadzieją. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Skarbie, walcz.



środa, 30 października 2013

Rozdział 13: "- Kocham cie najmocniej na świecie i nie wyobrażam sobie życia z nikim innym."

No witam. Pod wpływem pół dniowej gorączki i podłego nastroju udało mi się skończyć rozdział. Nie wiem ile ich jeszcze będzie, ale nie dużo. Może trochę za słodki i taki happy, ale każdy blog potrzebuje czegoś takiego. Notka z dedykacją dla Tyni i Coppernicany, żeby kochane moje szybko wyzdrowiały ! <3 i dla mojej kochanej Foquity, bo prosiła o rozdział z Blan i Torresem <3 Rozdział w części środkowej +18 :D
Pozdrawiam i proszę o wyrażanie opinii w komentarzach, od razu mi ciepło na sercu :)

***


Weszliśmy do ogromnej sali bankietowej kompletnie spóźnieni. Aukcja już się rozpoczęła. Wyjęłam z torebki czek, a Cesc podał mi swój. Uśmiechnęłam się do niego promiennie i podeszłam do stolika, gdzie można było przekazać pieniądze. Postanowiłam nie oszczędzać, w końcu to szczytny cel. Pieniądze zostaną przeznaczone na wymarzone wakacje dla dzieci nieuleczalnie chorych. Mój chłopak, gdy tylko o tym usłyszał od razu sam wypisał czek. Kolejna cecha, którą w nim uwielbiam. Dobre serce. Wracając do niego próbowałam odnaleźć wzrokiem przyjaciół, ale na próżno. Rozpłynęli się. Gdy tylko znalazłam się przy Cescu, ten objął mnie w talii, a mi zrobiło się gorąco. Mogłam spędzić w jego ramionach całą wieczność. Podszedł do nas kelner i podał nam po kieliszku szampana. Chłopak podziękował, a ja wypiłam zawartość ‘na raz’. Czarnowłosy zaśmiał się i pocałował mnie w policzek.
- Nie wiedziałem, że ty taka chętna do picia.
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. I nie, nie lubię pić, ale to tylko kieliszek szampana. – uśmiechnęłam się.
- Chętnie dowiem się wszystkiego i to z najdrobniejszymi szczegółami. – usłyszeliśmy muzykę, a piłkarz podał mi dłoń. – Zatańczymy?
- Z tobą zawsze. – odpowiedziałam i objęłam go za szyję. Czułam się taka bezpieczna w jego ramionach. Nie musiałam się obawiać nikogo i niczego. Miałam jego i ta świadomość dodawała mi skrzydeł. Wpatrywałam się w jego cudowne, czekoladowe oczy i powoli się w nich zatracałam. Nasze usta połączyły się w delikatnym, czułym pocałunku. Te jego słodkie, miękkie usta. Byłam tak niesamowicie szczęśliwa, że było to aż niemożliwe. Czułam, że to jest tylko na chwilę. To tylko sen, z którego zaraz się obudzę wracając do ponurej rzeczywistości. Mimo tego postanowiłam cieszyć się chwilą.
- Kocham cie najmocniej na świecie i nie wyobrażam sobie życia z nikim innym. – powiedział Cesc, a moje oczy się zaszkliły. – Ale nie płacz kochanie.
- Też bardzo cie kocham, Cesc i nie widzę siebie z nikim innym. A te łzy to łzy szczęścia, bo mam kogoś takiego jak ty. – uśmiechnęłam się, a on ponownie musnął moje usta swoimi. Ten taniec mógłby się nie kończyć. Ten wieczór mógłby trwać wiecznie. Czułam, że jesteśmy w stanie przetrwać wszystko. Zastanawiało mnie tylko jedno, gdzie podziali się Blanca i Nando?

***


Blanca:

Odwieźliśmy Jace’a do chłopaków i pojechaliśmy na tą całą imprezę. Czekaliśmy tam na Cat i Cesca długi czas, ale ci się nie pojawili. Potańczyliśmy, wypiliśmy dość sporo szampana, Nando przekazał czek dla tych chorych dzieci, a potem zaciągnął mnie do jednej z pustych sal. Znajdował się tam ogromny stół konferencyjny i krzesła. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi, objął mnie w talii i namiętnie pocałował. Nie byłam mu dłużna. Nasze języki rozpoczęły swój własny taniec, a nasze ręce błądziły w dobrze już nam znane rejony. Nie wiem, kiedy znaleźliśmy się przy stole. Czułam jego krawędź na moich plecach. Fer podniósł mnie i posadził na nim nie przestając mnie całować. Położyłam się na meblu rozsuwając nogi gotowa na wszystko, co chce ze mną zrobić Torres. Jego ręce odnalazły suwak mojej sukienki i zgrabnymi ruchami się jej pozbył. Leżąc w samej bieliźnie poczułam chłód i przeszły mnie dreszcze. Widząc to chłopak szybko pozbył się marynarki i koszuli. Potem wziął swój krawat i zawiązał mi nim oczy.
- Teraz będziesz doznawała wszystkiego o wiele, wiele bardziej. – wymruczał tuż przy moim uchu muskając opuszkami palców moją nagą skórę. Pozbył się mojego stanika i pieścił moje sutki, aż te stwardniały gotowe do dalszych pieszczot. Jęknęłam i chciałam dotknąć chłopaka, ale ten położył moje dłonie na stoliku. – Ty się nie ruszasz i nic nie robisz.
- Ale ja tak pragnę cie dotknąć.. – zajęczałam czując jego język na moim brzuchu.
- Wszystko w swoim czasie – powiedział z ustami tuż przy mojej skórze. Kciukami robił kółka na moich biodrach, a jego pocałunki zeszły niżej i teraz całował moje uda. Potem zajął się łydkami, ale omijał miejsce, gdzie najbardziej go pragnęłam. Byłam już cała spragniona, że wygięłam się w łuk i chciałam go dotknąć, ale ten przytrzymał mi dłonie nad głową. Usłyszałam odgłos rozpinanych spodni. Potem poczułam jak pozbywa się dolnej części mojej bielizny. – Jesteś tylko moja Blanco, pamiętaj o tym. – wychrypiał i gwałtownie wszedł we mnie. Krzyknęłam, a piłkarz zaczął się poruszać. Jego usta odnalazły moje, a jego dłoń gładziła moje piersi. Ten powolny taniec naszych ciał sprawiał, że czułam się jakbym zaraz miała eksplodować z rozkoszy. Nigdy jeszcze nie uprawiałam takiego seksu. Dzięki temu, ze on przejął kontrolę mogłam poczuć wszystko bardziej. Zapach jego perfum doprowadzał mnie do obłędu. Jęczałam nie umiejąc się powstrzymać. On nie był lepszy. W końcu pozwolił mi szczytować. Czułam się jak każda najmniejsza komórka mojego ciała czuje rozkosz, jakiej do tej pory nie znała. Padłam na stół, a chłopak puścił moje dłonie i zdjął mi z oczu materiał. – A nie mówiłem. Wiedziałem, że ci się spodoba. – to mówiąc pocałował mnie, a ja zatraciłam się w nim bez reszty.

***


Catherina:

Na szczęście nie udało nam się spotkać Julio ani jego nowej partnerki. Tańczyliśmy właśnie kolejny taniec, gdy ktoś poklepał mnie po ramieniu.
- Nareszcie jesteście. – odwróciłam się i zobaczyłam Blancę i Dzieciaka. Dziewczyna była zarumieniona, a jej włosy były w lekkim nieładzie. Piłkarz nie wyglądał lepiej z ledwo założonym krawatem i odpiętymi guzikami koszuli. Wolę nie myśleć, co i gdzie oni robili. Spojrzałam na Fabregasa. Ten tylko uśmiechnął się pod nosem. Pewnie myślał o tym samym, co ja.
- A no coś nas zatrzymało. – uśmiechnęłam się tajemniczo, a mój partner objął mnie w talii.
- Co wy na to, żeby się stąd urwać i iść coś zjeść, a potem jakaś imprezka u mnie? – zapytał czarnowłosy.
- W sumie, to nie jest głupie. – odparł Torres i przybili sobie piątkę. – Dziewczyny, co wy na to?
- Ja umieram z głodu, więc bardzo chętnie. – to mówiąc oparłam głowę na ramieniu Cesca. – Blanca?
- Przecież nawet jakbym nie chciała to byłabym przegłosowana. – zaśmiała się. – Chodźmy. – wzięła Nino za rękę, a ja ujęłam dłoń brązowookiego i ruszyliśmy do wyjścia. Zapowiadał się ciekawy wieczór pełen śmiechu i zabawy. Wieczór, który na długo zapamiętam.

***

Emily:

Więzy na dłoniach utrudniały mi poruszanie się, a knebel w ustach zabierał mi powietrze. Gdzie możemy być? Co się dzieje i kim jest ten facet? Spojrzałam w bok, gdzie siedział Jace. Zasnął oparty o moje ramię, zapłakany. Ten ktoś właśnie dzwoni z mojego telefonu. Chce wciągnąć w to Catherine? Tylko, jaki ma w tym cel? Co takiego mu zrobiliśmy? Cat, błagam cie, uważaj na siebie.

***


Ten gif uwielbiam <3 *...* Zgaduje, że Coppernicanie też się spodoba :* 
I jestem dumna z mojego Victora za to jak pięknie wczoraj bronił! Jak zawsze genialnie broni :) I cudownie sie uśmiecha *...*
Vamos Barca !


A kochanemu Juanowi gratuluje strzelonej wczoraj bramki i wygranej Chelsea <3
Ten uśmiech *...*

środa, 16 października 2013

Rozdział 12: "Ruszaj swój seksowny tyłek , idziemy pod prysznic."

No, więc witajcie. Udało się i notka jest i to nawet przed czasem :D Postanowiłam, że zakończę tego bloga. Od razu odpowiadam, że nie mam pojęcia czy będzie kontynuacja. Póki co nie mam na nią pomysłu. W każdym razie zapraszam do czytania i wyrażania swojej opinii w komentarzach A no i ostrzegam przez sceną +18. Notka z dedykacją dla Tyni, którą ostatnio cały czas gorsze :D Wybacz kochanie :*


***


Sesja nareszcie dobiegła końca. Odwróciłam się i szybkim ruchem dłoni wytarłam mokre policzki. Zapakowałam sprzęt i już chciałam wyjść, gdy przede mną zjawił się Julio. Na szczęście był już ubrany. Wpatrywał się we mnie z mieszaniną arogancji, pożądania i rozbawienia.
- Nie myślałem, że jeszcze kiedyś cie zobaczę. Muszę ci to przyznać, wydoroślałaś. Pewnie jesteś też bardziej ognista w łóżku. Chętnie bym się o tym przekonał. – to mówiąc złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. – Dalej pachniesz tak samo seksownie. – zmrużył oczy i zrobił głęboki wdech. – Mrr.. kusząca. – nie potrafiłam nic zrobić. Stałam jak wmurowana i czekałam, aż to się skończy. Dlaczego mnie tak katuje? Pomyślałam o Cescu i to dodało mi odwagi. Odepchnęłam chłopaka od siebie.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj. Jesteś żałosny, tylko tyle mam ci do powiedzenia. Lepiej uważaj, bo łatwo mogę zniszczyć twoją przykrywkę. Leticia, wychodzę! – to mówiąc wzięłam torbę i szybko wyszłam. Czując świeże powietrze odetchnęłam z ulgą. Mimo tego nadal czułam zapach jego perfum. Cholera! Dlaczego musiał się pojawić? Wdech, wydech. Muszę się uspokoić.
- Catherina, zaczekaj! – z budynku wybiegła klientka i chwilę później była już przede mną. – Chciałam ci bardzo podziękować i wręczyć to. Taki prezent za to, że jednak się zgodziłaś. – podała mi kopertę i pudełko. – Zapłacę ci przy odbiorze zdjęć. Do zobaczenia. – uściskała mnie i odeszła. Stałam lekko zdezorientowana. Cat, ogarnij się. Wzięłam pudełko pod pachę, a kopertę włożyłam do torby i ruszyłam do domu. Co to za prezent? Zaczynam się go obawiać.

***

Usiadłam na łóżku i z obawą otworzyłam prezent od niedawnej klientki. W środku znajdowała się cudowna sukienka. Była też karteczka:

„Będziesz w niej pięknie wyglądać na bankiecie, który dzisiaj organizuje. W kopercie są cztery zaproszenia. Baw się dobrze i do zobaczenia na miejscu!”

W ogóle nie miałam ochoty tam iść, ale jakie mam inne wyjście? Nie wypada odmówić, a kreacja przypadła mi do gustu, mimo, że jest nieco za odważna jak na mnie. Tylko komu dać pozostałe zaproszenia? Może Blanca i Nando by się wybrali? Wyjęłam telefon i włączyłam go. Po chwili dostałam raporty, wiadomości i całą resztę. Cesc dzwonił dwa razy, Emily, Blanca. Napisałam do przyjaciółki o bankiecie i położyłam się. Musze porozmawiać z Fabregasem. Ale póki, co muszę wyszykować się na ten cały bankiet. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel, a potem w szlafroku stanęłam przed toaletką. Zrobiłam sobie loki, a potem delikatny makijaż. Ubrałam sukienkę, założyłam obcasy i gotowe. Trochę dziwnie się czułam w tej kreacji, bo byłam bez stanika. W końcu taka sukienka. Punkt osiemnasta zadzwonił dzwonek do drzwi. Mimo, że bankiet zaczynał się o dziewiątej, umówiliśmy się wcześniej, żeby iść coś zjeść. Otworzyłam i uśmiechnęłam się do Blan i Nando. Prezentowali się wspaniale. Fernando w czarnym, eleganckim garniturze i moja przyjaciółka w ślicznej, zielonej sukience. Wpuściłam ich, a sama poszłam odebrać telefon. Nie zauważyłam, więc, że przyjaciele nie przyszli sami.
- Tak, Emily? Co się stało?
- Słuchaj, jest problem. Nie mogę zająć się Jace'm. Mam masę roboty i muszę zostać do późna. – westchnęłam tylko. – Przyjedziesz po niego do sądu?
- No tak, zaraz będę. – rozłączyłam się i usiadłam zrezygnowana na kanapie.
- Co się stało? – zapytała Blanca. Dopiero, gdy na nią spojrzałam dostrzegłam stojącego w holu Cesca. W garniturze prezentował się wspaniale i bardzo seksownie. Co on tu robi?
- Nie mogę iść z wami. Muszę jechać po Jace’a i się nim zająć.
- Nic straconego. – powiedział blondyn. – Pojedziemy po niego i zawieziemy Villi i Valdesowi. Mają wolny wieczór i na pewno chętnie się nim zajmą. – wyszczerzył się. – Mamy jechać do sądu?
- Tak, ale nie chce im i wam robić problemu.
- To żaden problem. – wstałam i mocno go przytuliłam.
- Dziękuje Nino. – pocałowałam, go w policzek. Wziął rudowłosą za rękę i wyszli. Zostałam sama z czarnowłosym.



- Catherina, domyślam się, że widziałaś ten artykuł i pewnie jesteś wściekła i ci się wcale nie dziwię, ale.. – nie dokończył, bo podeszłam do niego i czule go pocałowałam. Tego teraz potrzebowałam. Jego.
- Nie musisz się tłumaczyć. Powinnam była ci ufać. Powiedz mi tylko jedno. Czy doszło do czegoś więcej?
- Nie. Tylko tańczyliśmy, wypiliśmy po drinku i odprowadziłem ją do taksówki. Przepraszam. – objął mnie w talii, a ja wtuliłam się w jego silne ramiona.
- W takim razie nie masz, za co przepraszać. Nawet nie wiesz jak mi teraz lżej. Bałam się, że kolejny facet mnie skrzywdzi, a po kolejnym razie już bym się nie pozbierała.
- Nie mógłbym ci skrzywdzić Cat. – spojrzał mi w oczy. – Za bardzo mi na tobie zależy. Za bardzo cie kocham. – zatkało mnie, a do oczu napłynęły łzy szczęścia. On mnie kocha! Serce zabiło mi szybciej.
- Ja też cie kocham Cesc. – powiedziałam i nasze usta połączył pocałunek. Najpierw delikatny, potem bardziej namiętny, a jego ręce powędrowały, na moje biodra. Wplotłam mu palce we włosy i jeszcze bardziej zbliżyłam swoje ciało do jego. Gdyby ktoś teraz wszedł do pokoju mógłby wyczuć te iskry i pożądanie w powietrzu naokoło nas. Cesc podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Nadal się całując znaleźliśmy się w mojej sypialni i wylądowaliśmy na łóżku. Pozbyłam się jego krawata, potem rozpięłam jego koszulę odsłaniając umięśniony tors. On zdjął moje buty, potem zaczął podciągać moją sukienkę do góry. Nasze oddechy przyspieszyły, usta nie potrafiły oderwać się od siebie.
- Na pewno tego chcesz? – wychrypiał zatrzymując swoje ręce z sukienką na moim brzuchu.
- Tak. Tylko ciebie chce. – wypowiedziałam i to wystarczyło. Szybkimi ruchami zdjął ze mnie ubranie, a ja pozbyłam się jego koszuli. Widząc brak górnej części mojej bielizny, czarnowłosy zaśmiał się i zaczął całować moje piersi. Najpierw jedną, potem drugą. Wodził językiem po sutkach, a rękami rozpinał spodnie. Jęknęłam i pomogłam mu ze spodniami. Położył się nade mną pozbywając się wcześniej mojej bielizny i niespodziewanie wszedł we mnie. Krzyknęłam z zaskoczenia i rozkoszy. Całe moje ciało przechodziły dreszcze pożądania. Poruszał się we mnie delikatnie i powoli, a ja czułam jak moje ciało łaknie jego pieszczot. Chciałam więcej i więcej. Wiłam się pod nim z żądzy i wiedziałam, że jestem bliska spełnienia. Objęłam dłońmi jego szyję i namiętnie go pocałowałam. On nie był mi dłużny. Już wiedział czego potrzebuje, aby skończyć. Muskał ustami moją szyję, a potem lekko podgryzł płatek mojego ucha. Zamruczałam, a potem wygięłam się w łuk krzycząc jego imię. Zaraz po mnie brązowooki zrobił to samo. Opadliśmy na łóżko wykończeni i szczęśliwi. Cesc przygarnął mnie do siebie i pocałował w czubek głowy. Jak mogłam sądzisz, że seks z Julio czy Ramosem był najlepszy? To był najwspanialszy stosunek w moim życiu. Wtuliłam się w niego. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce nocnej. Cholera! Już tak późno?
- Cesc, wiesz która jest godzina? Ruszaj się, bo się spóźnimy. – poczochrałam mu włosy i chciałam wstać, ale mocno objął mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- A może w ogóle to sobie odpuścimy? Mam ci jeszcze wiele do zaoferowania. – wymruczał tuż przy moim uchu.
- Chciałabym, ale nie możemy wystawić Blan i Torresa. Ruszaj swój seksowny tyłek, idziemy pod prysznic. – to mówiąc wstałam i poszłam do łazienki, do której po chwili wszedł uśmiechnięty Fabregas.
- Seksowny mówisz? – objął mnie i wpakował do kabiny prysznicowej.

***


Siedzieliśmy w samochodzie mojego chłopaka i jechaliśmy na bankiet Letici. Jakoś udało mi się doprowadzić się do ładu po naszych łóżkowych igraszkach. Jego ręka spoczywała na moim nagim udzie, które odkrywała sukienka. Teraz czułam się najszczęśliwszą osobą na świecie. Co z tego, że pewnie spotkam na przyjęciu Julio. Jest ze mną mój ukochany i to jest najważniejsze. Z resztą, powiedziałam o wszystkim Francescowi. Będę musiała uważać, żeby nie próbował pobić mojego eks. Mój wariat. Uśmiechnęłam się spoglądając na niego. Ten garnitur sprawiał, że miałam ochotę rozebrać go tu i teraz.
- O czym tak myślisz ślicznotko moja? – zapytał muskając palcami moje kolano.
- O wielu rzeczach. Na przykład o tym jak pociągająco wyglądasz w tym stroju. – skradłam mu buziaka i oparłam się o zagłówek. Chłopak uśmiechnął się tajemniczo i nagle zatrzymał samochód na poboczu. Rozejrzałam się i byliśmy na jakiejś polnej drodze, a na około nas tylko las.
- Dlaczego się zatrzymałeś? – zapytałam zaskoczona. Ten tylko odpiął mój pas i pociągnął mnie, tak, że wylądowałam okrakiem na nim.
- Właśnie dlatego. – wymruczał i namiętnie mnie pocałował. Coś czuje, że nie dojedziemy na tą galę. Ale czy się tym przejmuje? Z pocałunku na pocałunek coraz mniej. Wplotłam mu palce we włosy i przywarłam do niego. Teraz liczyliśmy się tylko ja i on.



piątek, 11 października 2013

Rozdział 11: "Ja chyba.. chyba go kocham."

Wiem, wiem. Miałam być tu wcześniej i w ogóle. Ale nie dość, że nie miałam czasu to brakowało również weny i pomysłu co dalej z tym blogiem. Ale coś przyszło i jest. Chyba za niedługo będę kończyć przygody Catheriny. Co wy na to? Póki co zapraszam na nowy rozdział i szczerze opinie.

***

Minęły dwa tygodnie, od kiedy Barca wygrała mecz z Realem. Wszystko układało się nad wyraz dobrze. Dla Jace'a zaczęła się szkoła. Kiedy on się uczył, ja wykonywałam zlecenia i widywałam się z Cesciem. Później odbierałam malca i spędzałam z nim resztę dnia. Kiedy Emily wracała widywałam się ponownie z moim chłopakiem. O ile mogę go tak nazwać. To, co jest między nami.. Tego się nie da określić. Ale jest dobrze. Nawet bardzo. Czuje, ze niedługo to potrwa. Moja ciocia ostatnimi czasy ma jakąś bardzo zajmującą sprawę. Nie ma jej całymi dniami, a czasem i nocami. Weekendy też spędza w sądzie. Martwię się. Kiedy pytałam jej, co się dzieje zbywała mnie natłokiem pracy.

Dzisiejszy dzień zapowiadał się wspaniale. Kto mógł przypuszczać, że takie będzie jego zakończenie? Jakim cudem jednego dnia nieszczęście może nadciągnąć z siłą huraganu i zmieść całe szczęście i radość?

Właśnie odwiozłam brata do szkoły i pojechałam na zakupy. Nasza lodówka świeciła pustkami, a Emily nie miała czasu nawet na to, aby położyć się spać. Wróciłam do domu i odłożyłam produkty na swoje miejsca. Wzięłam do ręki dwie gazety z plotkami, które kupiłam i przejrzałam je. W pierwszej nie znalazłam nic ciekawego. Drugą też już miałam odłożyć, gdy dostrzegłam zdjęcia Fabregasa. Przyjrzałam się zdjęciom i zatkało mnie. Cesc był na nich z piękną, czarnowłosą kobietą. Na jednym siedzieli i uśmiechali się do siebie. Na drugim razem tańczyli, a na ostatnim wychodzili objęci z klubu. Zabolało. Przeczytałam szybko krótki artykuł:

„Czyżby Katalońskiemu piłkarzowi znudziła się dotychczasowa partnerka, Catherina Jurado? Wczoraj widziany był z tajemniczą szatynką i widać, że dobrze się razem bawili. Jak dowiedział się nasz reporter, kobieta nazywa się Daniella Semaan. Co łączy ją ze znanym piłkarzem FC Barcelony?”

Cholera, Cesc! Sama nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Owszem, zapraszał mnie wczoraj do klubu, ale musiałam zostać z Jace'm. W co teraz mam wierzyć? Powinnam mu ufać, ale już nie raz zawiodłam się na ludziach, którym ufałam. Zrobiło mi się przykro. Dobra, czas zająć się jedynym dzisiejszym zleceniem. Potem muszę się z nim zobaczyć i to wyjaśnić. Ciekawa jestem, co ma na swoją obronę.

***

Cesc:

- Co to do cholery ma być?! – krzyknąłem rzucając gazetę na stół. - Catherina już pewnie to widziała i myśli, że ją zdradziłem.. – usiadłem i zakryłem twarz dłońmi.
- Stary, spokojnie. – Gerard poklepał mnie po plecach. – Cat to mądra kobieta. Wie, że ją kochasz i jesteś jej wierny. To tylko artykuł w jakimś szmatławcu. – wyjąłem telefon i wybrałem numer blondynki. Od razu odrzuciła połączenie. Nie mogę jej stracić. – Zostaw. – przyjaciel zabrał ma smartfona i schował do kieszeni spodenek. – Daj jej trochę czasu. Poczekaj, aż ona zadzwoni. Na pewno będzie chciała to z tobą wyjaśnić. A teraz wstawaj i zbieraj się, jedziemy na trening.
- Nie chce. Zostanę tu i będę czekał na telefon.
- Uspokój się i bądź facetem. Odezwie się, a tobie wysiłek się przyda.
- Co ja bym bez ciebie zrobił Geri?
- Zginąłbyś Fabsiu, zginąłbyś. – to mówiąc zaśmiał się i ruszył do wyjścia, a ja tuz za nim.


***



Catherina:

Szłam chodnikiem ze słuchawkami w uszach i torbą ze sprzętem na ramieniu. Z oczu ciekły mi łzy. Czułam, że było za dobrze. Widocznie nie zasługuje na dłuższą chwilę szczęścia. Mam wielką nadzieje, że to tylko dziennikarskie plotki. Za bardzo mi na nim zależy. Uzależniłam się od niego. Od jego zapachu, dotyku, głosu, ust. Ja chyba.. chyba go kocham. A jeśli tylko ja żywię do niego takie uczucia? Może jestem dla niego jedną z wielu dziewczyn? Kimś na chwilę. Zatrzymałam się i wzięłam parę głębszych wdechów. To jednak nie pomogło i na dobre się rozpłakałam. Wiem, nie powinnam. W sumie, na żadnym z tych zdjęć się nie całowali czy coś, ale jednak bolało jak diabli. Sama świadomość, że bawił się z inną kobieta, bo ja nie mogłam z nim pójść. Usiadłam na jednej z mijanych ławek i zakryłam twarz dłońmi. Po raz pierwszy od dawna jestem na prawdę szczęśliwa z mężczyzną. Dlaczego coś musi mi to psuć?

***



Odetchnęłam, poprawiłam makijaż i weszłam do pomieszczenia, które klientka wynajęła na sesję. Sama zainteresowana siedziała na jednym z foteli w szlafroku. Na mój widok wstała z uśmiechem i podeszła do mnie.
- Cieszę się, ze pani już jest. Jestem Leticia Cano. To ja do pani dzwoniłam. – uścisnęłyśmy sobie dłonie.
- Catherina Jurado, miło mi. To, jeśli pozwoli pani to przygotuje sprzęt.
- Tylko nie pani, Leticia. – uśmiechnęła się i wróciła na swoje miejsce. Rozłożyłam wszystko i ustawiłam aparat. – Jak rozumiem to ma być naga sesja? Przynajmniej tak zrozumiałam, kiedy umawiałaś się ze mną.
- Tak, oczywiście. To możemy zaczynać? Zawołam tylko mojego partnera. – to mówiąc wyszła, a ja stała lekko zbita z tropu. Partnera? Myślałam, że to tylko jej sesja. No to pięknie się wkopałam. Mój telefon zaczął dzwonić, więc wyłączyłam go. W tym samym momencie usłyszałam jak drzwi się zamykają, a do sali ktoś wchodzi.
- Proszę się ustawić i zaczynamy. – powiedziałam i odwróciłam się. Zaczęłam szybciej oddychać, a serce bolało jakby ktoś uderzył w nie młotkiem. To ON. Nie myślałam, że jeszcze kiedykolwiek go spotkam. On tez był bardzo zdziwiony widząc mnie. Oboje byli ubrani w podobne szlafroki, a kobieta wpatrywała się niego jak w obrazek. Niezły z niego żigolak. Pieprzony złodziej i kłamca! - Przepraszam Letico, ale nie mogę. Wybacz. – zaczęłam się pakować w pospiechu by jak najszybciej stamtąd wyjść i nie musieć już go oglądać.
- Catherina, zaczekaj! – podbiegła do mnie. – Proszę, zrób to dla mnie. Bardzo mi zależy na tej sesji i na tym, żebyś to ty ją zrobiła.
- Nie mogę. Poza tym, dlaczego ja? Jest dużo lepszych fotografów.
- Bo do ciebie mam zaufanie i jesteś sprawdzona. Moi przyjaciele bardzo cie chwalili. Mogę zapłacić dwa razy tyle, proszę.
- Nie chodzi o pieniądze. Daj mi chwile. – odwróciłam się tyłem i wolno w myślach liczyłam do dziesięciu. Zobaczyć go to jedno, ale oglądać go nago. Znowu? Po tym wszystkim? – Dobrze, zgadzam się. – poddałam się. Nie umiem odmawiać komuś tak zdesperowanemu. Zastanawiam się tylko czy powiedzieć jej, jakim oszustem jest jej ukochany. Zajmę się tym później. Para ustawiła się rozbierając się wcześniej. Widząc jego ciało przed oczami stanęły mi wspomnienia, wezbrało we mnie tamte pożądanie a w oczach miałam łzy. Robiłam zdjęcia, a strumienie słonych łez spływały po moich policzkach. Starałam się myśleć o czymś innym i skupiłam się na kobiecie całkowicie ignorując JEGO. Boże, czy kiedyś uda mi się zapomnieć? Zgaduje, ze nie. Julio, nawet nie wiesz jak w tej chwili cie nienawidzę. W momencie, kiedy to pomyślałam, chłopak uśmiechnął się do mnie bezczelnie i namiętnie pocałował swoja partnerkę. Podły dupek.



***
Wybaczcie, ale musiałam dodać tego gifa :D Rozbraja mnie normalnie :D

czwartek, 26 września 2013

Rozdział 10: "Widząc Ramosa zadrżałam z niepokoju, a równocześnie tęsknoty."

No i jest rozdział. Wiem, spóźniony, ale to przez brak weny. Nie jest on najwyższych lotów, ale no cóż. Sami ocenicie. Z góry przepraszam za literówki i błędy. Zapraszam do czytania :*
***

Ranek spędziłam u Cesca. Trening miał dopiero popołudniu, więc udało nam się zjeść razem śniadanie i wreszcie szczerze porozmawiać.
- Ana, możemy porozmawiać? – siedzieliśmy w kuchni, chłopak właśnie wkładał brudne naczynia do zmywarki.
- Jasne. Chyba powinniśmy. – usiadł naprzeciwko mnie.
- Wiem, już to mówiłem, ale.. – zaciął się. – Nie chciałbym, żebyśmy przestali się widywać. Kiedy ci nie ma to myślę tylko o tym gdzie jesteś, czy jesteś bezpieczna. – westchnął. Widać było, że to dla niego nie łatwe. – Czy jest możliwość bym mógł lepiej cie poznać? – te ukłucie w sercu i wrażenie, ze gdzieś już to słyszałam. No tak, to istne deja vu. Sergio pytał mnie o to samo, także w kuchni siedząc naprzeciwko mnie. Skończyło się to katastrofą. Ale Cesc jest inny. To znaczy, mam nadzieje, że jest inny. Już zdążyłam się do niego przywiązać i ciężko byłoby mi to przerwać.
- Myślałam trochę tym wszystkim. Może zacznijmy od nowa? Zróbmy po kolei to, co każda świeżo poznana para. – widząc jego nic nierozumiejące spojrzenie, kontynuowałam. – Chodźmy na randki, pokazujmy się razem, spędzajmy ze sobą czas. Nie spieszmy się. U mnie pośpiech źle się kończy. – dokończyłam i wpatrywałam się w niego z niepewnością. Uśmiechnął się szeroko i nachylając się cmoknął mnie w policzek.
- Jestem jak najbardziej za. To co dzisiaj robimy? –był cały podekscytowany. Cieszył się, jakby właśnie wygrali jakieś mistrzostwa.
- Przecież za dwie godziny masz trening, a wieczorem mecz. – pokręciłam głowa ze śmiechem, a jego entuzjazm trochę przygasł. – Ale jeśli cie to pocieszy to będę oglądać wasz mecz z samej murawy. – uniosłam kąciki ust. Fabregas przyglądał mi się prze chwilę, po czym wyszczerzył się i przytulił mnie do siebie. Boże, jego perfumy są takie obezwładniające.
- A jakim cudem chcesz to zrobić? – zapytał z ustami przy moim uchu.
- Jestem fotografem, już zapomniałeś? Mam zlecenie.
- Super! – objął mnie mocniej.
- Ej! Udusisz mnie! – krzyknęłam rozbawiona, a ten wreszcie mnie puścił. – Tylko nie zrób mi znowu krzywdy, tak jak ostatnio.
- Ile będziesz mi to jeszcze wypominać?
- Tyle ile trzeba. – pokazałam mu język.
- Tak to się nie będziemy bawić! – krzyknął i zaczął mnie gonić. Uciekałam za nim po całym domu. Dopadł mnie w pokoju przypominającym gabinet. Objął mnie od tyłu w talii. – Mam cie. – szepnął. – I co mam teraz z Tobą zrobić? – musnął ustami mój kark, a ja zadrżałam z podniecenia.

***
Do meczu zostało już tylko parę minut. Rozłożyłam swój sprzęt, ustawiłam statyw i aparat. Byłam gotowa. Ubrana oczywiście w koszulkę, którą dostałam od Cesca. Ich dzisiejszym przeciwnikiem miał być Real Madryt. Na moje nieszczęście, bo w pierwszym składzie został powołany Ramos. No cóż, musze to jakoś przetrwać. Koło mnie stał podekscytowany Jace w koszulce Barcy. To jego pierwszy mecz widziany na żywo i to jeszcze na Camp Nou.
- Mam nadzieje, że dobrze będzie ci się oglądać. Następnym razem wezmę cena trybuny.
- Tu jest genialnie i wszystko dobrze widzę! – krzyknął uradowany. – Jesteś kochana! – przytulił się do mnie. – A jak myśli, czy Villa i Valdes będą grali?
- Myślę, że tak. Nawet, jeśli nie, to postaram się, żebyś się z nimi spotkał. – ten tylko mocniej mnie ścisnął. – Okej, a teraz musisz mnie puścić, bo wchodzą na murawę i musze porobić zdjęcia. – to mówiąc wzięłam lustrzankę i udałam się do ławek gdzie miała zasiąść rezerwa, trener i medycy. No i zabrzmiała muzyka, a na murawę zaczęli wchodzić piłkarze obu drużyn. Widząc Ramosa zadrżałam z niepokoju, a równocześnie tęsknoty. Nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w jego oczach dziwny błysk. Zaczęłam robić zdjęcia, aby nie musieć na niego patrzeć. Po odśpiewaniu hymnów obu drużyn, powitaniu i rzucie moneta, zaczęło się. Pierwsze dwadzieścia minut minęło na próbach wbicia goli. Na szczęście, nasz drużyna miała świetnego Victora Valdesa. Real też mógł się poszczycić wspaniałym bramkarzem, jakim był Iker Casillas. Ku uciesze małego, na boisku można było zobaczyć i Villę i Valdesa. Był wniebowzięty i ze skupieniem oglądał przebieg meczu. Ja skupiłam się na swoim zadaniu. Zostało pięć minut do końca pierwszej połowy, a nadal było 0:0.
- No Cesc, strzel coś! – krzyknęłam, wiedząc, że i tak mnie nie usłyszy. Ku mojemu zdziwieniu Fabregas dostał piłkę od Messiego i w pięknym stylu, zwodząc Ramosa, wpakował futbolówkę tuż za plecami Casillasa. Zrobiła zdjęcia ucieszonym chłopakom przytulającym „4”. Ten odsunął się od nich i podbiegł o mnie. Podniósł mnie i mocno przytulił.
- Cesc, o ty wprawiasz? – zapytałam ze śmiechem i zaskoczeniem. – Wracaj do gry! – ten mnie puścił i uśmiechnął się.
- Ten gol jest ze specjalną dedykacją dla ciebie. –musnął moje czoło i wrócił na boisko. Stałam jak oniemiała, zastanawiając się, co tak właściwie przed chwilą zaszło. Nie zdziwię się jak wyląduje jutro na pierwszej stronie jakiegoś szmatławca. Pique mi pomachał i zaśmiał się z kumpla. Odmachałam mu nadal lekko zszokowana. Gwizdek sędziego oznajmił przerwę. Jak na razie prowadzi Barcelona. Podeszłam do braciszka.
- I jak, podoba się?
- No oczywiście! Twój Cesc strzelił super gola! Teraz fajnie by było gdyby David też strzelił. – potargałam mu włosy ręką.
- Kto wie, może jeszcze mu się uda. – odstawiłam aparat i napiłam się wody.
- Catherina, możemy zamienić słówko? – odwróciłam się. Za mną stał Alvaro Morata. Nie był powołany na dzisiejsze spotkanie, więc pewnie zszedł z trybun.
- O czym chcesz rozmawiać? – odsunęliśmy się kawałek od Jace’a. Jeszcze mógłby usłyszeć coś, czego nie powinien.
- Chciałem cie przeprosić. Wtedy, w klubie, zachowałem się jak kompletny dupek. Wybacz. – spuścił głowę czekając na moją reakcję.
- Trochę za późno na te przeprosiny.. Ale ok. Słyszałam, dotarło, ale teraz wybacz. Muszę zająć się bratem. – kiwnął głową i zniknął mi z oczu. Po cholerę mi o tym wszystkim przypomniał? A już czułam się tak dobrze. Taka szczęśliwa. Niech to wszystko szlag by trafił! Czułam łzy napływające do oczu. Podczas drugiej połowy, w ogóle nie interesowałam się tym, co się dzieje na boisku. Zdjęcia wykonywałam niemal mechanicznie. Dopiero krzyki mojego brata wyrwały mnie z moich gorzkich rozmyślań. Spojrzałam na niego zdziwiona. Dopiero teraz zobaczyłam, z czego młody tak się cieszy. Wszyscy Katalończycy rzucili się na roześmianego Villę. Drugi gol dla naszych. Uniosłam lekko kąciki ust. Szczęście Jace’a było zaraźliwe. Spojrzałam na tablicę z wynikiem.2:1. Kiedy udało im się pokonać Valdesa pod bramką? Wzruszyłam ramionami, bo właśnie usłyszałam ostatni gwizdek i kibice zaczęli wiwatować. Flesze błyskały, a ja i paru innych fotografów wzięliśmy się do pracy. Zobaczyłam zmierzających w moją stronę Fabreagasa, Pique, Villę i Valdesa. Bramkarz od razu uwięził mnie w stalowym uścisku. Później przytuliłam się do Davida, a Gerard podniósł mnie do góry przytulając, twierdząc, że powinnam jeszcze urosnąć. Na końcu podszedł czarnowłosy. Był bez koszulki, a w ręce miał koszulkę Isco. Na ten widok moje serce zamarło. Jaki on jest piękny. Wdech i wydech, nie przy ludziach. Pocałowałam go w policzek i pogratulowałam całej czwórce wygranej.
- Chłopaki, a szczególnie wy, David i Victor. Chciałabym wam kogoś przedstawić. – podszedł do nas speszony Jace. Stanął obok mnie. – To mój młodszy brat Jace. Wasz wielki fan. – po tych słowach piłkarze wdali się w dyskusję z małym. Gerard dołączył do nich. Śmiali się i wydurniali. Zrobiłam im zdjęcia, dla małego, na pamiątkę. Zajęta tą sceną nie zauważyłam jak koło mnie zmaterializował się Sergio. Widząc go, Cesc cały się spiął i zacisnął dłonie w pięści. Położyłam mu dłoń na ramieniu i odeszłam kawałek, do piłkarza Realu.
- Hej Catherina. Dobrze wyglądasz. Widać, mój brak ci służy. – trudno było odczytać z jego twarzy, co czuje. Jedynie oczy zdradzały wszystko. Żal, stratę, ból i smutek.
- Sergio, o co chodzi? Przyszedłeś powiedzieć mi, jaki szczęśliwy jesteś ze swoją nową miłością? Wybacz, ale to zły adres. – skrzywił się. Pierwszy cios.
- Chciałem dowiedzieć się jak się czujesz.
- Wracam do normy. A teraz wybacz, ale wracam do reszty. – chciałam się odwrócić, ale ten złapał mnie za dłoń.
- Proszę cię, wybacz mi. – słyszałam w jego głosie żal i ból, ale nie potrafiłam. Jeszcze nie teraz. Wyjęłam rękę z jego uścisku i wróciłam do zawodników Blaugrany. W oczach miałam łzy.
- Wszystko w porządku? – Fabregas pogładził mnie po policzku. Ja tylko wtuliłam się w jego nagi tors, a łzy pociekły mi po policzkach. Czy choć przez jeden dzień nie mogę być szczęśliwa i cieszyć się życiem?



środa, 18 września 2013

Rozdział 9: "Siedzę sobie właśnie w objęciach samego Fernando Toressa!"

No cześć. Dzięki wenie podarowanej mi przez Foquitę jest rozdział i to na czas! Mam nadzieje, że wam się spodoba, bo ja nie jestem z niego zadowolona. Taki trochę zapychacz. No ale, z dedykacją dla mojego rudzielca;* Dziękuje za wenę miśku <3
***

Siedziałam nadal w tym samym miejscu. Zapewne wyglądałam jak siedem nieszczęść, ale nie dbałam o to. Czułam się rozbita i niezdolna do niczego. Z oczu ciekły mi łzy. Z szatni wyszedł Cesc. W ręce trzymał ręcznik. Sam był już ubrany w codzienny strój. Podszedł do mnie i kucnął przede mną. Okrył mnie miękkim ręcznikiem i spojrzał mi w oczy. Widziałam jego smutek i troskę.
- Przepraszam.. – tylko tyle udało mi się wyszeptać. Przez łzy moje gardło było ściśnięte, a głos zachrypnięty. Czułam wyrzuty sumienia, że tak go potraktowałam. Nowa fala łez popłynęła po moich policzkach.
- Nie, to ja powinienem cie przeprosić. – otarł kciukiem moje łzy. – Zachowałem się jak napalony idiota. Po tym, przez co ostatnio przeszłaś potrzebujesz troski, delikatności i zrozumienia. A ja.. Wybacz mi. – pogładził mnie po policzku. – No już, nie płacz. To się więcej nie powtórzy, jeśli sama nie będziesz tego chciała. Chodź, odwiozę cię do mnie. No chyba, że chcesz się tak pokazać w domu. – zaśmiałam się przez łzy i z pomocą czarnowłosego wstałam. Objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego samochodu. Poza tym gestem nie dotykał mnie już. Wyglądał jakby czuł się winny. Szczerze mówiąc, po części byłam mu wdzięczna, że daje mi swobodę. Teraz tego potrzebowałam. Całą drogę milczeliśmy, a jedynie radio sprawiało, że nie panowała całkowita cisza. Wpatrywałam się w krajobraz za oknem i nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się, kiedy Cesc wniósł mnie do domu. Widząc, że wstałam postawił mnie na nogach i udał się do kuchni.
- Jesteś głodna? – pokręciłam głową. – Łazienka jest w każdym z pokoi na górze. Rozgość się. – uśmiechnął się i zaczął wyjmować z lodówki różne składniki. Weszłam po schodach na piętro i wybrałam jedno z czterech par drzwi. Trafiłam na sypialnie Cesca. Tą, w której jedliśmy wspólne śniadanie w poranek po feralnej imprezie. W łazience odkręciłam kurki z ciepłą wodą i rozbierając się, weszłam pod prysznic. Gorąca woda sprawiła, że od razu sie rozluźniłam. Choć również przypominała mi scenę sprzed godziny. Moje ciało dopominało się przerwanych pieszczot, jego dotyku i ust. Próbowałam o tym nie myśleć i skupić się na uczuciu rozluźnienia, ale niestety. Moja wyobraźnia podsuwała mi wizje tego, co mogłoby się wydarzyć, gdybym jednak nie uciekła. Zaklęłam i zakręciłam wodę. Znów zachciało mi się płakać. Z jednej strony chciałabym spróbować z Fabregasem. Z drugiej cholernie się boje ponownie w coś zaangażować. Już raz prawdziwie kochałam. Skończyło się to morzem bólu i wielką dziurą w sercu. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Cat, wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku.. – słone łzy wlały się na moje policzki.

***

Blanca:

Nigdy bym nie pomyślała, że będę dziewczyną mojego idola. A tu taka niespodzianka. Siedzę sobie właśnie w objęciach samego Fernando Toressa! Do tej pory, nie do końca, to do mnie dociera. Wiem, powinnam powiedzieć o nas Catherinie, ale Nando nie chce, aby ktokolwiek się dowiedział. Muszę z nim o tym pogadać, w końcu to moja przyjaciółka. Z resztą jego już także. Myśląc o Cat, moją głowę zaprzątnął także Sergio. Nie próżnował chłopak. Tydzień po rozstaniu z moja kochaną blondynką, a już ma inną. Nie jaką Pilar Rubio. Szybko się odkochał. Ciekawe czy Catherina o tym wie. Mam nadzieje, że nie. Moje rozmyślania przerwał Nino, który czule mnie pocałował.
- O czym tak intensywnie myślisz? O nas w sypialni? – poruszył zabawnie brwiami, a ja zaśmiałam się.
- Chciałbyś. – pokazałam mu język. – Zastanawiam się jak się ma moja przyjaciółka. Dawno nie rozmawiałyśmy szczerze i otwarcie. Brakuje mi jej, a równocześnie się martwię. – piłkarz przytulił mnie do siebie.
- Też się niepokoję o naszą panią fotograf. Do tego z Cesciem też ostatnio nie najlepiej. Na treningach jest nieobecny i nie wygłupia się z Pique tak jak to mają w zwyczaju. Co do Lobo to zawiódł mnie tą całą Pilar. Myślałem, że ma lepszy gust. – pokręcił głową. – A my tu gadu gadu, a ja mam ochotę zająć myśli tylko i wyłącznie moją dziewczyną. – wpił się w moje usta obejmując mnie w talii.
- Znam ją? – zapytałam kokieteryjnie tuż przy jego ustach. Zaśmiał się.
- Myślę, że tak. Piękna, seksowna i rudowłosa o prześlicznych zielonych oczach. – nim zdążył powiedzieć coś jeszcze obsypałam go pocałunkami i biorąc go za rękę zaprowadziłam do swojej sypialni. Pchnęłam go na łóżko i podniosłam jego koszulkę muskając palcami idealny tors chłopaka. Zamruczałam cicho, a jemu to wystarczyło. Przyciągnął mnie do siebie i położył się na mnie. Pozbył się moich ubrań, potem swoich. Gra wstępna nie była nam potrzebna. Objęłam go nogami w pasie, a ten wszedł we mnie. Jęknęłam. Jego usta zajęły się sprawianiem rozkoszy moim sutkom. Teraz mogłam stwierdzić, że jest w pełni idealny. Taki, jakiego sobie wymarzyłam. Niech mi jeszcze któryś mój były powie, że był najlepszy w łóżku to chyba go wyśmieje. Czułam się szczęśliwa i spełniona.

***
Po kilku długich i namiętnych ‘rundach’ padliśmy wyczerpani na łóżko. Wtuliłam się w ukochanego. Teraz niczego więcej nie było mi trzeba. Tylko jego umięśnionych ramion. Musze przyznać, że mam u mojej najlepszej przyjaciółki dług wdzięczności. Gdyby nie ona to nie leżałabym tu teraz z piegusem. Nie poznałabym go. Byłbym dla mnie nadal sennym marzeniem. Tylko jak jej to wynagrodzić?

***
Cesc:

Siedziałem pod drzwiami łazienki, a z drugiej strony słyszałem cichy szloch blondynki. Nie chciała mnie wpuścić, ani powiedzieć, o co chodzi. Pozostało mi, więc tylko siedzenie tutaj i czekanie. Nie wiem ile czasu tu spędziłem, ale w końcu zamek w drzwiach drgnął, a z pomieszczenia wyszła Catherina. Stała w koszulce, którą jej dałem i spoglądała na mnie zapłakanymi oczami. Podniosłem się. Miałem ochotę ją przytulić, ale nie chciałem zrobić czegoś wbrew niej. To ona wtuliła się we mnie i tak staliśmy. Wdychałem zapach jej włosów, jej perfum. Mógłbym trzymać ją w swoich ramionach cały czas. Sprawiała, że każdy mój dzień był cudowny i pełen barw. Kiedy się smuciła, ja także. W końcu przerwała uścisk i weszła do mojego łóżka. Przykryła się kołdrą i lekko się uśmiechnęła wskazując mi ręką miejsce koło siebie. Odwzajemniłem uśmiech i szybko do niej dołączyłem. Oparła głowę na moim torsie i zamknęła oczy przytulając się do mnie. Z poczuciem ulgi zamknąłem oczy. Czułem się dobrze będąc z nią. Dotykając jej i chroniąc przed wszystkim. Pocałowałem blondynkę w czoło i zapadłem w błogi sen.

Emily:

Napisał do mnie Cesc i uspokoił mnie, że z moją bratanicą wszystko w porządku. Zostawił ją u siebie na noc, bo nie czuła się najlepiej. Nie wiem, dlaczego, ale ufałam mu. W sumie to zawodnikowi Realu też ufałam i jak na tym wyszłam? Zranił moją Cat i pojechał do Madrytu. Najgorsze jest to, że tu wróci. W końcu trwają treningi reprezentacji. Czyżby Fabregas chciał zająć jego miejsce? Bardzo opiekuje się Catheriną i doceniam to. Tyle, że ona tak dużo już przeszła. Nie chciałabym, aby znów cierpiała. Upiłam łyk wina z kieliszka stojącego przede mną i spojrzałam na papiery leżące na biurku. Kolejna sprawa, morderstwo. Dlaczego nie wybrałam sobie pracy w sądzie rodzinnym tylko karnym? Sama się czasami nad tym zastanawiam. Może po prostu lubię ten dreszczyk emocji, adrenalinę. Westchnęłam i wróciłam do pracy.



wtorek, 10 września 2013

Rozdział 8: " Jego czekoladowe oczy i czarne włosy, które zawsze wyglądały jakby dopiero wstał z łóżka."

Witam ;) Dość szybko dodaje kolejny rozdział, bo tak jakoś miałam na niego wene. Ostrzegam o scenach +18, żeby nie było. Mam nadzieje, że wam się spodoba i nie zjecie mnie za tą końcówkę. Buziaki ;*

***
Stałam na plaży wpatrując się w cudowny zachód słońca. Poczułam chłodny wiatr na moich nagich ramionach. Miałam na sobie tylko dość skąpą sukienkę. W uszach słyszałam tylko szum fal. Byłam sama. Nie, jednak nie sama. Ktoś objął mnie od tyłu ramionami. Poczułam zapach tych perfum, które mnie tak zniewalają. Cesc. Odwróciłam się do niego uśmiechając się. On odwzajemnił uśmiech i dotknął wierzchem dłoni mój policzek. Jego dotyk sprawiał, że całe moje ciało się napinało. Drugą ręką objął mnie w talii przyciągając do siebie. Czułam jego ciepło. Jego skóra była taka miękka i gładka. Bez słowa zaczął mnie całować. Nie zostałam mu dłużna. Jego usta sprawiały mi nieopisaną rozkosz, a ja czułam się bezpieczna w jego ramionach. Nagich ramionach. W sumie, chłopak nie miał na sobie kompletnie nic. Pogładził ręką moje udo, wędrując palcami coraz wyżej. Jęknęłam, a ten pchnął mnie delikatnie. Wylądowałam na piasku, a on na mnie. W jego oczach widziałam nieme pytanie. Tak jakby czekał na moją zgodę z kolejnym ruchem. Kiwnęłam tylko głową, niezdolna wykrztusić słowa. Pozbył się mojej sukienki, o ile można nazwać tak kawałek materiału, który miałam na sobie. Czułam bijący od niego żar i pożądanie. Moje rosło z każdą sekundą spędzoną w jego ramionach. Jego usta całowały moją szyję, obojczyki, mostek, piersi, brzuch. Były coraz niżej, gdy usłyszałam głos, a obraz całkiem się rozmył. Zdążyłam tylko krzyknąć i spadłam z łóżka. Syknęłam i otworzyłam oczy. Leżałam na podłodze swojego pokoju, w bieliźnie. Cholera! To był tylko sen. Ten sen, to, że w ogóle udało mi się zasnąć, to cud. Przez jakieś trzy dni, po rozmowie z Sergio, w ogóle nie spałam. Nie ruszałam się ze swojego pokoju, płakałam. Czułam i w sumie nadal czuje się winna, a równocześnie zraniona tym wszystkim, co się stało. Nie potrafię od tak wymazać Ramosa z pamięci. Po naszym pożegnaniu Sergio wrócił do swojego domu w Madrycie. Wiem od Emily, że dzwonił parę razy. Nie tylko on. Podobno pytali o mnie również Villa i Valdes. Było mi przykro, że Cesc się nie odezwał. Wiem, to ja miałam napisać do niego, kiedy wszystko sobie poukładam. Miałam jednak nadzieje, że choć trochę się mną interesował. Wstałam z podłogi i rozejrzałam się po pokoju. Panował w nim straszny bałagan. Westchnęłam i zabrałam się za sprzątanie. Po ogarnięciu swojego lokum, poszłam pod prysznic. Po szybkim umyciu się i ubraniu, poszłam do kuchni coś zjeść. W apartamencie panowała cisza. Gdzie Emily i Jace? Pewnie ciocia zabrała gdzieś malca, a ja już się martwię. Na blacie, pod przykrywką, stał talerz z naleśnikami. Obok znajdowała się miska truskawek, słoiki z dżemami i Nutella. Uśmiechnęłam się, dziękując mojej kochanej Emily i zasiadłam do jedzenia. W radiu grało „The Other Side”, co tylko przypomniało mi o moim dość niegrzecznym śnie.

***

Miałam spore zaległości w pracy, więc dzisiaj postanowiłam wziąć się w garść i wykonać zaległe zlecenia. Trzecim przystankiem tego dnia był stadion Camp Nou. W końcu, do tej pory, nie dostarczyłam, trenerowi Barcelony, zdjęć. Poza tym, musiałam zobaczyć jego. Jego czekoladowe oczy i czarne włosy, które zawsze wyglądały jakby dopiero wstał z łóżka. Zapukałam do pokoju Vilanowy, ale odpowiedziała mi cisza. Udałam się, więc na murawę. Trwał trening, piłkarze rozgrywali mecz. Widać było jednak znaczącą różnicę pomiędzy powagą tego, a ostatniego treningu. Dzisiaj nie było wygłupów i śmiechów. Na twarzy każdego z zawodników widać było skupienie. Tito siedział na ławce trenerskiej i coś pisał. Obok niego siedziała dziewczyna. Nie wiem, dlaczego, ale wydawała mi się znajoma. Podeszłam bliżej. Szatynka spojrzała na mnie i od razu wiedziałam skąd ją znam. To dziewczyna, z którą Gerard całował się w klubie. Ona również zdawała się mnie poznawać. Podeszła do mnie uśmiechając się.
- Hej. Pamiętasz mnie? Spotkałyśmy się w klubie. Eveline Cortez. – wyciągnęła do mnie rękę, a ja ją uścisnęłam obdarzając granatowooką uśmiechem.
- Cześć. Tak, tak. Pamiętam. Catherina Jurado. Właściwie to, co tutaj robisz? Niewiele osób ma wstęp na ich trening.
- Gerard mnie zaprosił. – czyżby Pique nareszcie znalazł sobie kogoś? – Może umówimy się na kawę lub coś i pogadamy?
- Jasne, nie ma problemu. – wymieniłyśmy się numerami telefonu, po czym podałam trenerowi płytki ze zdjęciami. Wzięłam zapłatę i wyszłam. Stanęłam na korytarzu naprzeciwko szatni. Nawet go nie szukałam. Westchnęłam. Potrzebuje z kimś porozmawiać o całym mętliku w mojej głowie. Chciałam wstąpić do Blanci, ale powiedziała, że dzisiaj jest już zajęta i nie da rady się spotkać. Nando odpowiedział mi podobnie. Czyżby byli gdzieś razem? Cieszyłoby mnie szczęście przyjaciółki. Z rozmyślań wyrwał mnie czyjś głos.
- Cześć mała. Dobrze, że żyjesz. – Valdes przytulił mnie i pocałował w oba policzki. Typowo hiszpańskie przywitanie. Nim zdążyłam coś powiedzieć, takie samo powitanie zafundowali mi Villa i Pique.
- Cześć chłopaki. Dziękuje za troskę. Już jest dobrze. – uśmiechnęłam się do nich. Wzrokiem jednak szukałam tylko jednego zawodnika.
- Zaraz przyjdzie, rozmawia z Vilanową. – powiedział David i poklepał mnie po ramieniu, po czym wraz z chłopakami poszedł do szatni.
- Odwiedzaj nas częściej! – usłyszałam jeszcze krzyk Gerarda i zaśmiałam się. Czekanie na Fabregasa mnie dobijało i sprawiało, że cała drżałam. Jak się ze mną przywita? Wreszcie się pojawił. Szedł zmęczony trzymając w ręce koszulkę. Widząc jego umięśniony brzuch poczułam podniecenie i od razu przypomniałam sobie mój sen. Zganiłam się w duchu. Zdziwił się widząc mnie, ale po chwili już byłam w jego uścisku. Przywitał się ze mną inaczej niż chłopaki. Złożył na moich ustach pocałunek, a potem przytulił mnie do siebie. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale chłopak odsunął się.
- Kiedy wszyscy wyjdą, wejdź do szatni. – szepnął mi do ucha i zniknął za drzwiami. Stałam zdezorientowana zastanawiając się, co on planuje.

***

[Music]

Gdy szatnia opustoszała otwarłam niepewnie drzwi i weszłam do środka. Panowała tam kompletna cisza. Z części gdzie znajdowały się prysznice wyszedł Cesc. Miał na sobie ten sam strój, co wcześniej. A raczej jego dolną część. Uśmiechnął się i zniknął za kolejnymi drzwiami. Poszłam za nim. Odwrócił się i zbliżył się do mnie. Przyciągał mnie jak światło przyciąga ćmy. Pocałowałam go czule wplatając mu palce we włosy. Objął mnie i odwzajemnił pocałunek. Nie wiem, kiedy znalazłam się oparta o ścianę pod prysznicem. Objęłam chłopaka nogami w pasie, a ten zaczął całować mnie namiętniej. Pogładziłam palcami jego brzuch, a potem wybrzuszenie w spodenkach. Jęknął cicho i pozbył się moich majtek. Palcami sprawiał mi rozkosz, a ja jęknęłam cicho. Zaczęłam całować jego szczękę, szyję. Docisnął mnie do ściany i oparłam się plecami o włącznik prysznica. Nagle zalał nas strumień zimnej wody. Czułam jak moja sukienka przykleja mi się do ciała. Cesc spojrzał na mnie tym samym wzrokiem, co we śnie. Wpatrywał się we mnie czekając na moją decyzję. Ciężko oddychałam, a moje podniecenie sięgało zenitu. Coś jednak sprawiało, że nie mogłam tego zrobić. Odsunęłam go od siebie i wyszłam. Przeszłam przez szatnię i znalazłam się na korytarzu. Byłam cała przemoczona, z rozmazanym makijażem. W tym momencie nie obchodziło mnie do jednak. Co się ze mną dzieje? Dlaczego nie potrafiłam.. Cholera.



niedziela, 8 września 2013

Rozdział 7: " Wyglądał jakbym trafiła go czymś ostrym w serce, przebijając je na wylot."

Obudziły mnie promienie słońca, które muskały moją twarz. Otworzyłam oczy, aby po chwili znów je zamknąć. Pomieszczenie, w którym byłam, okazało się zbyt jasne dla moich podrażnionych oczu. Spróbowałam jeszcze raz je otworzyć i tym razem było już lepiej. Miejscem, w którym leżałam okazał się sporych rozmiarów pokój. Musiałam przyznać, że robił wrażenie. Próbowałam wstać, ale poczułam ból w tyle głowy i opadłam z powrotem na poduszki. Syknęłam. Na nadgarstku miałam dwa fioletowe siniaki. Nie wiem, dlaczego, ale zaskoczyło mnie to, że leżałam w obcym sobie pokoju, w samej bieliźnie. Kto mógł mnie tu przywieźć? Nagle fala wspomnień wczorajszej nocy pojawiła się przed moimi oczami. Krzyknęłam nie umiejąc opanować emocji tamtych chwil, które znów poczułam. Usłyszałam szybkie kroki i ktoś wbiegł do pokoju. Villa. Podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka.
- Co się stało? – widząc moje mało rozumne spojrzenie dodał. – Krzyczałaś. Pewnie jesteś trochę skołowana, nic dziwnego. Po tym, co się wczoraj stało.
- Jak się tutaj znalazłam? Gdzie w ogóle jestem? – rozmawiałam z nim normalnie zapominając, że to jeden z moich idoli, sławny piłkarz. Byłam skołowana i wystraszona.
- Jesteś w domu Cesca. Nie wiedzieliśmy gdzie mieszkasz, więc postanowił, że ulokujemy cię u niego.
- Gdzie on jest? Powinnam wrócić do domu. Emily i Jace pewnie się zamartwiają. – podniosłam się do pozycji siedzącej i poczułam piekący ból w okolicach karku. Bolały mnie wszystkie mięśnie, a szczególnie głowa i posiniaczony nadgarstek. Czułam, że moje usta są lekko spuchnięte. Przypomniałam sobie jak mocno i boleśnie całował mnie Ramos i zrobiło mi się niedobrze.
- Udało mi się go namówić, żeby poszedł się trochę przespać. Czuwał przy tobie cały czas nie odstępując cie ani na sekundę. Powiadomimy twoją rodzinę, bez obaw. – uśmiechnął się, a potem zrobił zatroskaną minę. – Może chciałabyś skorzystać z łazienki? – widząc moje milczące potwierdzenie pomógł mi podnieść się z łóżka i zaprowadził do łazienki, której drzwi znajdowały się przy oknie. – Jakbyś czegoś potrzebowała to mów, pójdę zrobić ci coś do jedzenia. – to mówiąc zamknął za mną drzwi.

***
Doprowadziłam się do ładu, ale nie miałam, w co się ubrać. Mojej sukienki nigdzie nie było. Wyszłam, więc z łazienki okryta ręcznikiem i podeszłam do szafy stojącej w rogu pokoju. W środku były koszulki Fabregasa. Dużo koszulek. Wzięłam jedną z nich, modląc się w duchu, że jej właściciel się nie obrazi. Wyszłam na korytarz i zajrzałam do pokoju obok. Na wielkim łóżku spał Cesc. Podeszłam bliżej, na placach, żeby go nie obudzić. Posmutniałam widząc jego posiniaczoną twarz. Usiadłam na brzegu łóżka i odgarnęłam mu kosmyk włosów z czoła. Był taki spokojny i słodki, kiedy spał. Położyłam się koło niego. Nasze twarze były blisko siebie, a ja czułam emanujące od niego ciepło. Nie wiem, dlaczego, ale teraz chciałam być tylko w jego ramionach. Inne mnie odstraszały. Musnęłam delikatnie jego usta. Były takie miękkie i słodkie. Przymknęłam oczy i wtuliłam się w chłopaka. Oparłam policzek o jego tors i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Tego mi było trzeba. Jego.

***
Cesc:

Poczułem jak ktoś muska delikatnie mojego usta. Słodkie, kobiece usta. Catherina. Wiedziałem, że to ona nie otwierając oczu. Wtuliła się we mnie i po chwili spała słodko. Otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się. Była taka niewinna i krucha, kiedy spała. Objąłem ją i pocałowałem w czubek głowy. Teraz mogłem spać spokojnie czując, że jest przy mnie. Jest bezpieczna. Boje się, że to się skończy, że Cat wróci do siebie i wszystko będzie po staremu. Nie chciałbym tego. Nie znam jej długo ani jakoś bardzo dobrze, ale już zacząłem się od niej uzależniać. Od jej widoku, głosu, dotyku, zapachu perfum, śmiechu i uśmiechu. Od niej całej. Czy na tyle kocha Ramosa, że po tym wszystkim do niego wróci? A może go zostawi i zrazi się do wszystkich mężczyzn w tym mnie? Obawiam się takiego rozwiązania.

Sergio:

Jestem idiotą! Jak mogłem zrobić coś takiego?! Nie będę zdziwiony, jeśli Catherina nie będzie chciała mnie więcej widzieć na oczy. Pewnie się mnie boi i jakoś wcale jej się nie dziwie. Od razu jak wróciła mi pamięć postanowiłem pojechać do niej i wszystko wyjaśnić. Otwarła mi zdenerwowana Emily pytająca mnie gdzie podziewa się jej bratanica. Gdzie jest Cat i dlaczego nie wróciła do domu?

***
Catherina:

Jedzenie śniadania w łóżku z Cesciem było dla mnie czymś nowym, ale przyjemnym. Opowiadał mi o śmiesznych sytuacjach na treningach, meczach. Rozśmieszał mnie i sprawiał, że czułam się przy nim dobrze. Jakbym znała go od zawsze. Bolała mnie świadomość, że muszę wracać do domu. Dzięki siostrze Fabregasa, miałam, w czym wrócić do domu. Zostawiła parę rzeczy u brata, więc on mi je oddał. Ubrałam się w zestaw podany mi przez czarnowłosego i oddałam mu koszulkę. Wyglądał na przygnębionego. Bardzo starał się tego nie okazywać, ale ja widziałam to w jego oczach. Były przygaszone i smutne. Zeszłam na dół i stanęłam przed drzwiami wejściowymi. Chłopak podszedł do mnie.
- Na pewno nie potrzebujesz jeszcze zostać?
- Muszę pokazać się w domu. Emily pewnie się zamartwia. – lekko się uśmiechnęłam, choć pod powiekami czułam napływające łzy. Bałam się wyjść, wyjść bez niego. Bałam się spotkania z Sergio, jego samego. Nie chciałam jednak dokładać piłkarzowi zmartwień. – Wszystko będzie dobrze.
- Tylko odezwij się i upewnij mi, że jesteś cała i zdrowa. – w odpowiedzi musnęłam delikatnie jego usta.
- To na odwagę. Odezwę się jak wszystko sobie poukładam. Do zobaczenia. – wyszłam i ruszyłam chodnikiem w stronę centrum Barcelony. Po paru minutach usłyszałam, że przejeżdżający koło mnie samochód zwalnia, a kierowca otwiera szybę. Może ktoś chce zapytać o drogę? Przystanęłam. W aucie siedział Nando. Wyglądał na zmartwionego.
- Hej Cat, może gdzieś cie podwieźć?
- Daj mi spokój, Torres. Dobrze wiem, kto cie tu przysłał i nie mam ochoty na rozmowę. – ruszyłam dalej.
- Catherina, proszę. – w jego głosie wyczuć można było prośbę. – Wiem, że to, co zrobił było okropne i nie wybaczalne. Nie jestem tu po to, żeby go bronić. Jestem tu po to, żeby zająć się tobą. To przeze mnie poznałaś Ramosa, więc jestem ci to winien. – spojrzałam na niego, nadal idąc.
- Muszę wrócić do apartamentu. Emily pewnie odchodzi od zmysłów.
- Na pewno chcesz tam wrócić? Sergio już tam jest i na ciebie czeka. – ta informacja sprawiła, że przystanęłam. W oczach miałam łzy. Spotkanie z moim chłopakiem było ostatnią rzeczą, o jakiej marzyłam. – To jak będzie, pojedziesz ze mną? – nie wiem, kiedy, Fernando wyszedł z auta i stanął przede mną. Widząc jego minę wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.

***
Widząc to dobrze znane mi auto, pod apartamentowcem, zrobiło mi się niedobrze. Nando chciał iść ze mną, ale postanowiłam sama się z tym zmierzyć. Przeszłam już tyle, że z tym też muszę sobie poradzić. Gdy tylko włożyłam klucz do zamka, drzwi się otworzyły, a ja zostałam otoczona ramionami cioci. Ściskała mnie mocno.
- Jak dobrze, że jesteś cała! Martwiłam się. Co się stało? – wreszcie wypuściła mnie z objęć, a do przedpokoju przybiegł Jace. Wtulił się we mnie.
- To długa i mało ciekawa historia. Nie chciałam was martwić, przepraszam. – pogładziłam malca po włosach. – Już wróciłam braciszku. – Za Emily pojawił się on. Zadrżałam widząc go. W jego oczach widziałam ból, lecz mimo to bałam się podejść do niego.
- Sergio przyszedł, więc zostawimy was samych. – to mówiąc, ciocia wzięła Jace’a i zniknęła w kuchni. Chłopak zbliżył się, a ja instynktownie cofnęłam się do tyłu.
- Co tu robisz? – zapytałam w końcu, po dłużącej się ciszy. W radiu, w pokoju, grało cicho „You Lost Me”. Piosenka akurat do sytuacji.
- Przyszedłem przeprosić. Choć wiem, że przeprosiny nie wystarczą. Nigdy nie chciałem zrobić ci krzywdy. Kocham cie. – dotknął mojego ramienia, a ja stałam jak skamieniała.
- Myślisz, że te słowa coś zmienią? Mimo, że nie potrafię od tak o tobie zapomnieć, to boję się ciebie. Twojego dotyku. Przed oczami mam scenę w klubie i nie potrafię się jej pozbyć z mojej głowy. – odsunęłam się, a jego ręka opadła. Wyglądał jakbym trafiła go czymś ostrym w serce, przebijając je na wylot. Widziałam tylko rozpacz i ból. Tylko, dlaczego, nie bolało mnie to tak jak jego?