czwartek, 26 września 2013

Rozdział 10: "Widząc Ramosa zadrżałam z niepokoju, a równocześnie tęsknoty."

No i jest rozdział. Wiem, spóźniony, ale to przez brak weny. Nie jest on najwyższych lotów, ale no cóż. Sami ocenicie. Z góry przepraszam za literówki i błędy. Zapraszam do czytania :*
***

Ranek spędziłam u Cesca. Trening miał dopiero popołudniu, więc udało nam się zjeść razem śniadanie i wreszcie szczerze porozmawiać.
- Ana, możemy porozmawiać? – siedzieliśmy w kuchni, chłopak właśnie wkładał brudne naczynia do zmywarki.
- Jasne. Chyba powinniśmy. – usiadł naprzeciwko mnie.
- Wiem, już to mówiłem, ale.. – zaciął się. – Nie chciałbym, żebyśmy przestali się widywać. Kiedy ci nie ma to myślę tylko o tym gdzie jesteś, czy jesteś bezpieczna. – westchnął. Widać było, że to dla niego nie łatwe. – Czy jest możliwość bym mógł lepiej cie poznać? – te ukłucie w sercu i wrażenie, ze gdzieś już to słyszałam. No tak, to istne deja vu. Sergio pytał mnie o to samo, także w kuchni siedząc naprzeciwko mnie. Skończyło się to katastrofą. Ale Cesc jest inny. To znaczy, mam nadzieje, że jest inny. Już zdążyłam się do niego przywiązać i ciężko byłoby mi to przerwać.
- Myślałam trochę tym wszystkim. Może zacznijmy od nowa? Zróbmy po kolei to, co każda świeżo poznana para. – widząc jego nic nierozumiejące spojrzenie, kontynuowałam. – Chodźmy na randki, pokazujmy się razem, spędzajmy ze sobą czas. Nie spieszmy się. U mnie pośpiech źle się kończy. – dokończyłam i wpatrywałam się w niego z niepewnością. Uśmiechnął się szeroko i nachylając się cmoknął mnie w policzek.
- Jestem jak najbardziej za. To co dzisiaj robimy? –był cały podekscytowany. Cieszył się, jakby właśnie wygrali jakieś mistrzostwa.
- Przecież za dwie godziny masz trening, a wieczorem mecz. – pokręciłam głowa ze śmiechem, a jego entuzjazm trochę przygasł. – Ale jeśli cie to pocieszy to będę oglądać wasz mecz z samej murawy. – uniosłam kąciki ust. Fabregas przyglądał mi się prze chwilę, po czym wyszczerzył się i przytulił mnie do siebie. Boże, jego perfumy są takie obezwładniające.
- A jakim cudem chcesz to zrobić? – zapytał z ustami przy moim uchu.
- Jestem fotografem, już zapomniałeś? Mam zlecenie.
- Super! – objął mnie mocniej.
- Ej! Udusisz mnie! – krzyknęłam rozbawiona, a ten wreszcie mnie puścił. – Tylko nie zrób mi znowu krzywdy, tak jak ostatnio.
- Ile będziesz mi to jeszcze wypominać?
- Tyle ile trzeba. – pokazałam mu język.
- Tak to się nie będziemy bawić! – krzyknął i zaczął mnie gonić. Uciekałam za nim po całym domu. Dopadł mnie w pokoju przypominającym gabinet. Objął mnie od tyłu w talii. – Mam cie. – szepnął. – I co mam teraz z Tobą zrobić? – musnął ustami mój kark, a ja zadrżałam z podniecenia.

***
Do meczu zostało już tylko parę minut. Rozłożyłam swój sprzęt, ustawiłam statyw i aparat. Byłam gotowa. Ubrana oczywiście w koszulkę, którą dostałam od Cesca. Ich dzisiejszym przeciwnikiem miał być Real Madryt. Na moje nieszczęście, bo w pierwszym składzie został powołany Ramos. No cóż, musze to jakoś przetrwać. Koło mnie stał podekscytowany Jace w koszulce Barcy. To jego pierwszy mecz widziany na żywo i to jeszcze na Camp Nou.
- Mam nadzieje, że dobrze będzie ci się oglądać. Następnym razem wezmę cena trybuny.
- Tu jest genialnie i wszystko dobrze widzę! – krzyknął uradowany. – Jesteś kochana! – przytulił się do mnie. – A jak myśli, czy Villa i Valdes będą grali?
- Myślę, że tak. Nawet, jeśli nie, to postaram się, żebyś się z nimi spotkał. – ten tylko mocniej mnie ścisnął. – Okej, a teraz musisz mnie puścić, bo wchodzą na murawę i musze porobić zdjęcia. – to mówiąc wzięłam lustrzankę i udałam się do ławek gdzie miała zasiąść rezerwa, trener i medycy. No i zabrzmiała muzyka, a na murawę zaczęli wchodzić piłkarze obu drużyn. Widząc Ramosa zadrżałam z niepokoju, a równocześnie tęsknoty. Nasze spojrzenia się spotkały. Widziałam w jego oczach dziwny błysk. Zaczęłam robić zdjęcia, aby nie musieć na niego patrzeć. Po odśpiewaniu hymnów obu drużyn, powitaniu i rzucie moneta, zaczęło się. Pierwsze dwadzieścia minut minęło na próbach wbicia goli. Na szczęście, nasz drużyna miała świetnego Victora Valdesa. Real też mógł się poszczycić wspaniałym bramkarzem, jakim był Iker Casillas. Ku uciesze małego, na boisku można było zobaczyć i Villę i Valdesa. Był wniebowzięty i ze skupieniem oglądał przebieg meczu. Ja skupiłam się na swoim zadaniu. Zostało pięć minut do końca pierwszej połowy, a nadal było 0:0.
- No Cesc, strzel coś! – krzyknęłam, wiedząc, że i tak mnie nie usłyszy. Ku mojemu zdziwieniu Fabregas dostał piłkę od Messiego i w pięknym stylu, zwodząc Ramosa, wpakował futbolówkę tuż za plecami Casillasa. Zrobiła zdjęcia ucieszonym chłopakom przytulającym „4”. Ten odsunął się od nich i podbiegł o mnie. Podniósł mnie i mocno przytulił.
- Cesc, o ty wprawiasz? – zapytałam ze śmiechem i zaskoczeniem. – Wracaj do gry! – ten mnie puścił i uśmiechnął się.
- Ten gol jest ze specjalną dedykacją dla ciebie. –musnął moje czoło i wrócił na boisko. Stałam jak oniemiała, zastanawiając się, co tak właściwie przed chwilą zaszło. Nie zdziwię się jak wyląduje jutro na pierwszej stronie jakiegoś szmatławca. Pique mi pomachał i zaśmiał się z kumpla. Odmachałam mu nadal lekko zszokowana. Gwizdek sędziego oznajmił przerwę. Jak na razie prowadzi Barcelona. Podeszłam do braciszka.
- I jak, podoba się?
- No oczywiście! Twój Cesc strzelił super gola! Teraz fajnie by było gdyby David też strzelił. – potargałam mu włosy ręką.
- Kto wie, może jeszcze mu się uda. – odstawiłam aparat i napiłam się wody.
- Catherina, możemy zamienić słówko? – odwróciłam się. Za mną stał Alvaro Morata. Nie był powołany na dzisiejsze spotkanie, więc pewnie zszedł z trybun.
- O czym chcesz rozmawiać? – odsunęliśmy się kawałek od Jace’a. Jeszcze mógłby usłyszeć coś, czego nie powinien.
- Chciałem cie przeprosić. Wtedy, w klubie, zachowałem się jak kompletny dupek. Wybacz. – spuścił głowę czekając na moją reakcję.
- Trochę za późno na te przeprosiny.. Ale ok. Słyszałam, dotarło, ale teraz wybacz. Muszę zająć się bratem. – kiwnął głową i zniknął mi z oczu. Po cholerę mi o tym wszystkim przypomniał? A już czułam się tak dobrze. Taka szczęśliwa. Niech to wszystko szlag by trafił! Czułam łzy napływające do oczu. Podczas drugiej połowy, w ogóle nie interesowałam się tym, co się dzieje na boisku. Zdjęcia wykonywałam niemal mechanicznie. Dopiero krzyki mojego brata wyrwały mnie z moich gorzkich rozmyślań. Spojrzałam na niego zdziwiona. Dopiero teraz zobaczyłam, z czego młody tak się cieszy. Wszyscy Katalończycy rzucili się na roześmianego Villę. Drugi gol dla naszych. Uniosłam lekko kąciki ust. Szczęście Jace’a było zaraźliwe. Spojrzałam na tablicę z wynikiem.2:1. Kiedy udało im się pokonać Valdesa pod bramką? Wzruszyłam ramionami, bo właśnie usłyszałam ostatni gwizdek i kibice zaczęli wiwatować. Flesze błyskały, a ja i paru innych fotografów wzięliśmy się do pracy. Zobaczyłam zmierzających w moją stronę Fabreagasa, Pique, Villę i Valdesa. Bramkarz od razu uwięził mnie w stalowym uścisku. Później przytuliłam się do Davida, a Gerard podniósł mnie do góry przytulając, twierdząc, że powinnam jeszcze urosnąć. Na końcu podszedł czarnowłosy. Był bez koszulki, a w ręce miał koszulkę Isco. Na ten widok moje serce zamarło. Jaki on jest piękny. Wdech i wydech, nie przy ludziach. Pocałowałam go w policzek i pogratulowałam całej czwórce wygranej.
- Chłopaki, a szczególnie wy, David i Victor. Chciałabym wam kogoś przedstawić. – podszedł do nas speszony Jace. Stanął obok mnie. – To mój młodszy brat Jace. Wasz wielki fan. – po tych słowach piłkarze wdali się w dyskusję z małym. Gerard dołączył do nich. Śmiali się i wydurniali. Zrobiłam im zdjęcia, dla małego, na pamiątkę. Zajęta tą sceną nie zauważyłam jak koło mnie zmaterializował się Sergio. Widząc go, Cesc cały się spiął i zacisnął dłonie w pięści. Położyłam mu dłoń na ramieniu i odeszłam kawałek, do piłkarza Realu.
- Hej Catherina. Dobrze wyglądasz. Widać, mój brak ci służy. – trudno było odczytać z jego twarzy, co czuje. Jedynie oczy zdradzały wszystko. Żal, stratę, ból i smutek.
- Sergio, o co chodzi? Przyszedłeś powiedzieć mi, jaki szczęśliwy jesteś ze swoją nową miłością? Wybacz, ale to zły adres. – skrzywił się. Pierwszy cios.
- Chciałem dowiedzieć się jak się czujesz.
- Wracam do normy. A teraz wybacz, ale wracam do reszty. – chciałam się odwrócić, ale ten złapał mnie za dłoń.
- Proszę cię, wybacz mi. – słyszałam w jego głosie żal i ból, ale nie potrafiłam. Jeszcze nie teraz. Wyjęłam rękę z jego uścisku i wróciłam do zawodników Blaugrany. W oczach miałam łzy.
- Wszystko w porządku? – Fabregas pogładził mnie po policzku. Ja tylko wtuliłam się w jego nagi tors, a łzy pociekły mi po policzkach. Czy choć przez jeden dzień nie mogę być szczęśliwa i cieszyć się życiem?



środa, 18 września 2013

Rozdział 9: "Siedzę sobie właśnie w objęciach samego Fernando Toressa!"

No cześć. Dzięki wenie podarowanej mi przez Foquitę jest rozdział i to na czas! Mam nadzieje, że wam się spodoba, bo ja nie jestem z niego zadowolona. Taki trochę zapychacz. No ale, z dedykacją dla mojego rudzielca;* Dziękuje za wenę miśku <3
***

Siedziałam nadal w tym samym miejscu. Zapewne wyglądałam jak siedem nieszczęść, ale nie dbałam o to. Czułam się rozbita i niezdolna do niczego. Z oczu ciekły mi łzy. Z szatni wyszedł Cesc. W ręce trzymał ręcznik. Sam był już ubrany w codzienny strój. Podszedł do mnie i kucnął przede mną. Okrył mnie miękkim ręcznikiem i spojrzał mi w oczy. Widziałam jego smutek i troskę.
- Przepraszam.. – tylko tyle udało mi się wyszeptać. Przez łzy moje gardło było ściśnięte, a głos zachrypnięty. Czułam wyrzuty sumienia, że tak go potraktowałam. Nowa fala łez popłynęła po moich policzkach.
- Nie, to ja powinienem cie przeprosić. – otarł kciukiem moje łzy. – Zachowałem się jak napalony idiota. Po tym, przez co ostatnio przeszłaś potrzebujesz troski, delikatności i zrozumienia. A ja.. Wybacz mi. – pogładził mnie po policzku. – No już, nie płacz. To się więcej nie powtórzy, jeśli sama nie będziesz tego chciała. Chodź, odwiozę cię do mnie. No chyba, że chcesz się tak pokazać w domu. – zaśmiałam się przez łzy i z pomocą czarnowłosego wstałam. Objął mnie ramieniem i zaprowadził do swojego samochodu. Poza tym gestem nie dotykał mnie już. Wyglądał jakby czuł się winny. Szczerze mówiąc, po części byłam mu wdzięczna, że daje mi swobodę. Teraz tego potrzebowałam. Całą drogę milczeliśmy, a jedynie radio sprawiało, że nie panowała całkowita cisza. Wpatrywałam się w krajobraz za oknem i nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudziłam się, kiedy Cesc wniósł mnie do domu. Widząc, że wstałam postawił mnie na nogach i udał się do kuchni.
- Jesteś głodna? – pokręciłam głową. – Łazienka jest w każdym z pokoi na górze. Rozgość się. – uśmiechnął się i zaczął wyjmować z lodówki różne składniki. Weszłam po schodach na piętro i wybrałam jedno z czterech par drzwi. Trafiłam na sypialnie Cesca. Tą, w której jedliśmy wspólne śniadanie w poranek po feralnej imprezie. W łazience odkręciłam kurki z ciepłą wodą i rozbierając się, weszłam pod prysznic. Gorąca woda sprawiła, że od razu sie rozluźniłam. Choć również przypominała mi scenę sprzed godziny. Moje ciało dopominało się przerwanych pieszczot, jego dotyku i ust. Próbowałam o tym nie myśleć i skupić się na uczuciu rozluźnienia, ale niestety. Moja wyobraźnia podsuwała mi wizje tego, co mogłoby się wydarzyć, gdybym jednak nie uciekła. Zaklęłam i zakręciłam wodę. Znów zachciało mi się płakać. Z jednej strony chciałabym spróbować z Fabregasem. Z drugiej cholernie się boje ponownie w coś zaangażować. Już raz prawdziwie kochałam. Skończyło się to morzem bólu i wielką dziurą w sercu. Usłyszałam pukanie do drzwi.
- Cat, wszystko w porządku?
- Nic nie jest w porządku.. – słone łzy wlały się na moje policzki.

***

Blanca:

Nigdy bym nie pomyślała, że będę dziewczyną mojego idola. A tu taka niespodzianka. Siedzę sobie właśnie w objęciach samego Fernando Toressa! Do tej pory, nie do końca, to do mnie dociera. Wiem, powinnam powiedzieć o nas Catherinie, ale Nando nie chce, aby ktokolwiek się dowiedział. Muszę z nim o tym pogadać, w końcu to moja przyjaciółka. Z resztą jego już także. Myśląc o Cat, moją głowę zaprzątnął także Sergio. Nie próżnował chłopak. Tydzień po rozstaniu z moja kochaną blondynką, a już ma inną. Nie jaką Pilar Rubio. Szybko się odkochał. Ciekawe czy Catherina o tym wie. Mam nadzieje, że nie. Moje rozmyślania przerwał Nino, który czule mnie pocałował.
- O czym tak intensywnie myślisz? O nas w sypialni? – poruszył zabawnie brwiami, a ja zaśmiałam się.
- Chciałbyś. – pokazałam mu język. – Zastanawiam się jak się ma moja przyjaciółka. Dawno nie rozmawiałyśmy szczerze i otwarcie. Brakuje mi jej, a równocześnie się martwię. – piłkarz przytulił mnie do siebie.
- Też się niepokoję o naszą panią fotograf. Do tego z Cesciem też ostatnio nie najlepiej. Na treningach jest nieobecny i nie wygłupia się z Pique tak jak to mają w zwyczaju. Co do Lobo to zawiódł mnie tą całą Pilar. Myślałem, że ma lepszy gust. – pokręcił głową. – A my tu gadu gadu, a ja mam ochotę zająć myśli tylko i wyłącznie moją dziewczyną. – wpił się w moje usta obejmując mnie w talii.
- Znam ją? – zapytałam kokieteryjnie tuż przy jego ustach. Zaśmiał się.
- Myślę, że tak. Piękna, seksowna i rudowłosa o prześlicznych zielonych oczach. – nim zdążył powiedzieć coś jeszcze obsypałam go pocałunkami i biorąc go za rękę zaprowadziłam do swojej sypialni. Pchnęłam go na łóżko i podniosłam jego koszulkę muskając palcami idealny tors chłopaka. Zamruczałam cicho, a jemu to wystarczyło. Przyciągnął mnie do siebie i położył się na mnie. Pozbył się moich ubrań, potem swoich. Gra wstępna nie była nam potrzebna. Objęłam go nogami w pasie, a ten wszedł we mnie. Jęknęłam. Jego usta zajęły się sprawianiem rozkoszy moim sutkom. Teraz mogłam stwierdzić, że jest w pełni idealny. Taki, jakiego sobie wymarzyłam. Niech mi jeszcze któryś mój były powie, że był najlepszy w łóżku to chyba go wyśmieje. Czułam się szczęśliwa i spełniona.

***
Po kilku długich i namiętnych ‘rundach’ padliśmy wyczerpani na łóżko. Wtuliłam się w ukochanego. Teraz niczego więcej nie było mi trzeba. Tylko jego umięśnionych ramion. Musze przyznać, że mam u mojej najlepszej przyjaciółki dług wdzięczności. Gdyby nie ona to nie leżałabym tu teraz z piegusem. Nie poznałabym go. Byłbym dla mnie nadal sennym marzeniem. Tylko jak jej to wynagrodzić?

***
Cesc:

Siedziałem pod drzwiami łazienki, a z drugiej strony słyszałem cichy szloch blondynki. Nie chciała mnie wpuścić, ani powiedzieć, o co chodzi. Pozostało mi, więc tylko siedzenie tutaj i czekanie. Nie wiem ile czasu tu spędziłem, ale w końcu zamek w drzwiach drgnął, a z pomieszczenia wyszła Catherina. Stała w koszulce, którą jej dałem i spoglądała na mnie zapłakanymi oczami. Podniosłem się. Miałem ochotę ją przytulić, ale nie chciałem zrobić czegoś wbrew niej. To ona wtuliła się we mnie i tak staliśmy. Wdychałem zapach jej włosów, jej perfum. Mógłbym trzymać ją w swoich ramionach cały czas. Sprawiała, że każdy mój dzień był cudowny i pełen barw. Kiedy się smuciła, ja także. W końcu przerwała uścisk i weszła do mojego łóżka. Przykryła się kołdrą i lekko się uśmiechnęła wskazując mi ręką miejsce koło siebie. Odwzajemniłem uśmiech i szybko do niej dołączyłem. Oparła głowę na moim torsie i zamknęła oczy przytulając się do mnie. Z poczuciem ulgi zamknąłem oczy. Czułem się dobrze będąc z nią. Dotykając jej i chroniąc przed wszystkim. Pocałowałem blondynkę w czoło i zapadłem w błogi sen.

Emily:

Napisał do mnie Cesc i uspokoił mnie, że z moją bratanicą wszystko w porządku. Zostawił ją u siebie na noc, bo nie czuła się najlepiej. Nie wiem, dlaczego, ale ufałam mu. W sumie to zawodnikowi Realu też ufałam i jak na tym wyszłam? Zranił moją Cat i pojechał do Madrytu. Najgorsze jest to, że tu wróci. W końcu trwają treningi reprezentacji. Czyżby Fabregas chciał zająć jego miejsce? Bardzo opiekuje się Catheriną i doceniam to. Tyle, że ona tak dużo już przeszła. Nie chciałabym, aby znów cierpiała. Upiłam łyk wina z kieliszka stojącego przede mną i spojrzałam na papiery leżące na biurku. Kolejna sprawa, morderstwo. Dlaczego nie wybrałam sobie pracy w sądzie rodzinnym tylko karnym? Sama się czasami nad tym zastanawiam. Może po prostu lubię ten dreszczyk emocji, adrenalinę. Westchnęłam i wróciłam do pracy.



wtorek, 10 września 2013

Rozdział 8: " Jego czekoladowe oczy i czarne włosy, które zawsze wyglądały jakby dopiero wstał z łóżka."

Witam ;) Dość szybko dodaje kolejny rozdział, bo tak jakoś miałam na niego wene. Ostrzegam o scenach +18, żeby nie było. Mam nadzieje, że wam się spodoba i nie zjecie mnie za tą końcówkę. Buziaki ;*

***
Stałam na plaży wpatrując się w cudowny zachód słońca. Poczułam chłodny wiatr na moich nagich ramionach. Miałam na sobie tylko dość skąpą sukienkę. W uszach słyszałam tylko szum fal. Byłam sama. Nie, jednak nie sama. Ktoś objął mnie od tyłu ramionami. Poczułam zapach tych perfum, które mnie tak zniewalają. Cesc. Odwróciłam się do niego uśmiechając się. On odwzajemnił uśmiech i dotknął wierzchem dłoni mój policzek. Jego dotyk sprawiał, że całe moje ciało się napinało. Drugą ręką objął mnie w talii przyciągając do siebie. Czułam jego ciepło. Jego skóra była taka miękka i gładka. Bez słowa zaczął mnie całować. Nie zostałam mu dłużna. Jego usta sprawiały mi nieopisaną rozkosz, a ja czułam się bezpieczna w jego ramionach. Nagich ramionach. W sumie, chłopak nie miał na sobie kompletnie nic. Pogładził ręką moje udo, wędrując palcami coraz wyżej. Jęknęłam, a ten pchnął mnie delikatnie. Wylądowałam na piasku, a on na mnie. W jego oczach widziałam nieme pytanie. Tak jakby czekał na moją zgodę z kolejnym ruchem. Kiwnęłam tylko głową, niezdolna wykrztusić słowa. Pozbył się mojej sukienki, o ile można nazwać tak kawałek materiału, który miałam na sobie. Czułam bijący od niego żar i pożądanie. Moje rosło z każdą sekundą spędzoną w jego ramionach. Jego usta całowały moją szyję, obojczyki, mostek, piersi, brzuch. Były coraz niżej, gdy usłyszałam głos, a obraz całkiem się rozmył. Zdążyłam tylko krzyknąć i spadłam z łóżka. Syknęłam i otworzyłam oczy. Leżałam na podłodze swojego pokoju, w bieliźnie. Cholera! To był tylko sen. Ten sen, to, że w ogóle udało mi się zasnąć, to cud. Przez jakieś trzy dni, po rozmowie z Sergio, w ogóle nie spałam. Nie ruszałam się ze swojego pokoju, płakałam. Czułam i w sumie nadal czuje się winna, a równocześnie zraniona tym wszystkim, co się stało. Nie potrafię od tak wymazać Ramosa z pamięci. Po naszym pożegnaniu Sergio wrócił do swojego domu w Madrycie. Wiem od Emily, że dzwonił parę razy. Nie tylko on. Podobno pytali o mnie również Villa i Valdes. Było mi przykro, że Cesc się nie odezwał. Wiem, to ja miałam napisać do niego, kiedy wszystko sobie poukładam. Miałam jednak nadzieje, że choć trochę się mną interesował. Wstałam z podłogi i rozejrzałam się po pokoju. Panował w nim straszny bałagan. Westchnęłam i zabrałam się za sprzątanie. Po ogarnięciu swojego lokum, poszłam pod prysznic. Po szybkim umyciu się i ubraniu, poszłam do kuchni coś zjeść. W apartamencie panowała cisza. Gdzie Emily i Jace? Pewnie ciocia zabrała gdzieś malca, a ja już się martwię. Na blacie, pod przykrywką, stał talerz z naleśnikami. Obok znajdowała się miska truskawek, słoiki z dżemami i Nutella. Uśmiechnęłam się, dziękując mojej kochanej Emily i zasiadłam do jedzenia. W radiu grało „The Other Side”, co tylko przypomniało mi o moim dość niegrzecznym śnie.

***

Miałam spore zaległości w pracy, więc dzisiaj postanowiłam wziąć się w garść i wykonać zaległe zlecenia. Trzecim przystankiem tego dnia był stadion Camp Nou. W końcu, do tej pory, nie dostarczyłam, trenerowi Barcelony, zdjęć. Poza tym, musiałam zobaczyć jego. Jego czekoladowe oczy i czarne włosy, które zawsze wyglądały jakby dopiero wstał z łóżka. Zapukałam do pokoju Vilanowy, ale odpowiedziała mi cisza. Udałam się, więc na murawę. Trwał trening, piłkarze rozgrywali mecz. Widać było jednak znaczącą różnicę pomiędzy powagą tego, a ostatniego treningu. Dzisiaj nie było wygłupów i śmiechów. Na twarzy każdego z zawodników widać było skupienie. Tito siedział na ławce trenerskiej i coś pisał. Obok niego siedziała dziewczyna. Nie wiem, dlaczego, ale wydawała mi się znajoma. Podeszłam bliżej. Szatynka spojrzała na mnie i od razu wiedziałam skąd ją znam. To dziewczyna, z którą Gerard całował się w klubie. Ona również zdawała się mnie poznawać. Podeszła do mnie uśmiechając się.
- Hej. Pamiętasz mnie? Spotkałyśmy się w klubie. Eveline Cortez. – wyciągnęła do mnie rękę, a ja ją uścisnęłam obdarzając granatowooką uśmiechem.
- Cześć. Tak, tak. Pamiętam. Catherina Jurado. Właściwie to, co tutaj robisz? Niewiele osób ma wstęp na ich trening.
- Gerard mnie zaprosił. – czyżby Pique nareszcie znalazł sobie kogoś? – Może umówimy się na kawę lub coś i pogadamy?
- Jasne, nie ma problemu. – wymieniłyśmy się numerami telefonu, po czym podałam trenerowi płytki ze zdjęciami. Wzięłam zapłatę i wyszłam. Stanęłam na korytarzu naprzeciwko szatni. Nawet go nie szukałam. Westchnęłam. Potrzebuje z kimś porozmawiać o całym mętliku w mojej głowie. Chciałam wstąpić do Blanci, ale powiedziała, że dzisiaj jest już zajęta i nie da rady się spotkać. Nando odpowiedział mi podobnie. Czyżby byli gdzieś razem? Cieszyłoby mnie szczęście przyjaciółki. Z rozmyślań wyrwał mnie czyjś głos.
- Cześć mała. Dobrze, że żyjesz. – Valdes przytulił mnie i pocałował w oba policzki. Typowo hiszpańskie przywitanie. Nim zdążyłam coś powiedzieć, takie samo powitanie zafundowali mi Villa i Pique.
- Cześć chłopaki. Dziękuje za troskę. Już jest dobrze. – uśmiechnęłam się do nich. Wzrokiem jednak szukałam tylko jednego zawodnika.
- Zaraz przyjdzie, rozmawia z Vilanową. – powiedział David i poklepał mnie po ramieniu, po czym wraz z chłopakami poszedł do szatni.
- Odwiedzaj nas częściej! – usłyszałam jeszcze krzyk Gerarda i zaśmiałam się. Czekanie na Fabregasa mnie dobijało i sprawiało, że cała drżałam. Jak się ze mną przywita? Wreszcie się pojawił. Szedł zmęczony trzymając w ręce koszulkę. Widząc jego umięśniony brzuch poczułam podniecenie i od razu przypomniałam sobie mój sen. Zganiłam się w duchu. Zdziwił się widząc mnie, ale po chwili już byłam w jego uścisku. Przywitał się ze mną inaczej niż chłopaki. Złożył na moich ustach pocałunek, a potem przytulił mnie do siebie. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie, ale chłopak odsunął się.
- Kiedy wszyscy wyjdą, wejdź do szatni. – szepnął mi do ucha i zniknął za drzwiami. Stałam zdezorientowana zastanawiając się, co on planuje.

***

[Music]

Gdy szatnia opustoszała otwarłam niepewnie drzwi i weszłam do środka. Panowała tam kompletna cisza. Z części gdzie znajdowały się prysznice wyszedł Cesc. Miał na sobie ten sam strój, co wcześniej. A raczej jego dolną część. Uśmiechnął się i zniknął za kolejnymi drzwiami. Poszłam za nim. Odwrócił się i zbliżył się do mnie. Przyciągał mnie jak światło przyciąga ćmy. Pocałowałam go czule wplatając mu palce we włosy. Objął mnie i odwzajemnił pocałunek. Nie wiem, kiedy znalazłam się oparta o ścianę pod prysznicem. Objęłam chłopaka nogami w pasie, a ten zaczął całować mnie namiętniej. Pogładziłam palcami jego brzuch, a potem wybrzuszenie w spodenkach. Jęknął cicho i pozbył się moich majtek. Palcami sprawiał mi rozkosz, a ja jęknęłam cicho. Zaczęłam całować jego szczękę, szyję. Docisnął mnie do ściany i oparłam się plecami o włącznik prysznica. Nagle zalał nas strumień zimnej wody. Czułam jak moja sukienka przykleja mi się do ciała. Cesc spojrzał na mnie tym samym wzrokiem, co we śnie. Wpatrywał się we mnie czekając na moją decyzję. Ciężko oddychałam, a moje podniecenie sięgało zenitu. Coś jednak sprawiało, że nie mogłam tego zrobić. Odsunęłam go od siebie i wyszłam. Przeszłam przez szatnię i znalazłam się na korytarzu. Byłam cała przemoczona, z rozmazanym makijażem. W tym momencie nie obchodziło mnie do jednak. Co się ze mną dzieje? Dlaczego nie potrafiłam.. Cholera.



niedziela, 8 września 2013

Rozdział 7: " Wyglądał jakbym trafiła go czymś ostrym w serce, przebijając je na wylot."

Obudziły mnie promienie słońca, które muskały moją twarz. Otworzyłam oczy, aby po chwili znów je zamknąć. Pomieszczenie, w którym byłam, okazało się zbyt jasne dla moich podrażnionych oczu. Spróbowałam jeszcze raz je otworzyć i tym razem było już lepiej. Miejscem, w którym leżałam okazał się sporych rozmiarów pokój. Musiałam przyznać, że robił wrażenie. Próbowałam wstać, ale poczułam ból w tyle głowy i opadłam z powrotem na poduszki. Syknęłam. Na nadgarstku miałam dwa fioletowe siniaki. Nie wiem, dlaczego, ale zaskoczyło mnie to, że leżałam w obcym sobie pokoju, w samej bieliźnie. Kto mógł mnie tu przywieźć? Nagle fala wspomnień wczorajszej nocy pojawiła się przed moimi oczami. Krzyknęłam nie umiejąc opanować emocji tamtych chwil, które znów poczułam. Usłyszałam szybkie kroki i ktoś wbiegł do pokoju. Villa. Podszedł do mnie i usiadł na brzegu łóżka.
- Co się stało? – widząc moje mało rozumne spojrzenie dodał. – Krzyczałaś. Pewnie jesteś trochę skołowana, nic dziwnego. Po tym, co się wczoraj stało.
- Jak się tutaj znalazłam? Gdzie w ogóle jestem? – rozmawiałam z nim normalnie zapominając, że to jeden z moich idoli, sławny piłkarz. Byłam skołowana i wystraszona.
- Jesteś w domu Cesca. Nie wiedzieliśmy gdzie mieszkasz, więc postanowił, że ulokujemy cię u niego.
- Gdzie on jest? Powinnam wrócić do domu. Emily i Jace pewnie się zamartwiają. – podniosłam się do pozycji siedzącej i poczułam piekący ból w okolicach karku. Bolały mnie wszystkie mięśnie, a szczególnie głowa i posiniaczony nadgarstek. Czułam, że moje usta są lekko spuchnięte. Przypomniałam sobie jak mocno i boleśnie całował mnie Ramos i zrobiło mi się niedobrze.
- Udało mi się go namówić, żeby poszedł się trochę przespać. Czuwał przy tobie cały czas nie odstępując cie ani na sekundę. Powiadomimy twoją rodzinę, bez obaw. – uśmiechnął się, a potem zrobił zatroskaną minę. – Może chciałabyś skorzystać z łazienki? – widząc moje milczące potwierdzenie pomógł mi podnieść się z łóżka i zaprowadził do łazienki, której drzwi znajdowały się przy oknie. – Jakbyś czegoś potrzebowała to mów, pójdę zrobić ci coś do jedzenia. – to mówiąc zamknął za mną drzwi.

***
Doprowadziłam się do ładu, ale nie miałam, w co się ubrać. Mojej sukienki nigdzie nie było. Wyszłam, więc z łazienki okryta ręcznikiem i podeszłam do szafy stojącej w rogu pokoju. W środku były koszulki Fabregasa. Dużo koszulek. Wzięłam jedną z nich, modląc się w duchu, że jej właściciel się nie obrazi. Wyszłam na korytarz i zajrzałam do pokoju obok. Na wielkim łóżku spał Cesc. Podeszłam bliżej, na placach, żeby go nie obudzić. Posmutniałam widząc jego posiniaczoną twarz. Usiadłam na brzegu łóżka i odgarnęłam mu kosmyk włosów z czoła. Był taki spokojny i słodki, kiedy spał. Położyłam się koło niego. Nasze twarze były blisko siebie, a ja czułam emanujące od niego ciepło. Nie wiem, dlaczego, ale teraz chciałam być tylko w jego ramionach. Inne mnie odstraszały. Musnęłam delikatnie jego usta. Były takie miękkie i słodkie. Przymknęłam oczy i wtuliłam się w chłopaka. Oparłam policzek o jego tors i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Tego mi było trzeba. Jego.

***
Cesc:

Poczułem jak ktoś muska delikatnie mojego usta. Słodkie, kobiece usta. Catherina. Wiedziałem, że to ona nie otwierając oczu. Wtuliła się we mnie i po chwili spała słodko. Otworzyłem oczy i uśmiechnąłem się. Była taka niewinna i krucha, kiedy spała. Objąłem ją i pocałowałem w czubek głowy. Teraz mogłem spać spokojnie czując, że jest przy mnie. Jest bezpieczna. Boje się, że to się skończy, że Cat wróci do siebie i wszystko będzie po staremu. Nie chciałbym tego. Nie znam jej długo ani jakoś bardzo dobrze, ale już zacząłem się od niej uzależniać. Od jej widoku, głosu, dotyku, zapachu perfum, śmiechu i uśmiechu. Od niej całej. Czy na tyle kocha Ramosa, że po tym wszystkim do niego wróci? A może go zostawi i zrazi się do wszystkich mężczyzn w tym mnie? Obawiam się takiego rozwiązania.

Sergio:

Jestem idiotą! Jak mogłem zrobić coś takiego?! Nie będę zdziwiony, jeśli Catherina nie będzie chciała mnie więcej widzieć na oczy. Pewnie się mnie boi i jakoś wcale jej się nie dziwie. Od razu jak wróciła mi pamięć postanowiłem pojechać do niej i wszystko wyjaśnić. Otwarła mi zdenerwowana Emily pytająca mnie gdzie podziewa się jej bratanica. Gdzie jest Cat i dlaczego nie wróciła do domu?

***
Catherina:

Jedzenie śniadania w łóżku z Cesciem było dla mnie czymś nowym, ale przyjemnym. Opowiadał mi o śmiesznych sytuacjach na treningach, meczach. Rozśmieszał mnie i sprawiał, że czułam się przy nim dobrze. Jakbym znała go od zawsze. Bolała mnie świadomość, że muszę wracać do domu. Dzięki siostrze Fabregasa, miałam, w czym wrócić do domu. Zostawiła parę rzeczy u brata, więc on mi je oddał. Ubrałam się w zestaw podany mi przez czarnowłosego i oddałam mu koszulkę. Wyglądał na przygnębionego. Bardzo starał się tego nie okazywać, ale ja widziałam to w jego oczach. Były przygaszone i smutne. Zeszłam na dół i stanęłam przed drzwiami wejściowymi. Chłopak podszedł do mnie.
- Na pewno nie potrzebujesz jeszcze zostać?
- Muszę pokazać się w domu. Emily pewnie się zamartwia. – lekko się uśmiechnęłam, choć pod powiekami czułam napływające łzy. Bałam się wyjść, wyjść bez niego. Bałam się spotkania z Sergio, jego samego. Nie chciałam jednak dokładać piłkarzowi zmartwień. – Wszystko będzie dobrze.
- Tylko odezwij się i upewnij mi, że jesteś cała i zdrowa. – w odpowiedzi musnęłam delikatnie jego usta.
- To na odwagę. Odezwę się jak wszystko sobie poukładam. Do zobaczenia. – wyszłam i ruszyłam chodnikiem w stronę centrum Barcelony. Po paru minutach usłyszałam, że przejeżdżający koło mnie samochód zwalnia, a kierowca otwiera szybę. Może ktoś chce zapytać o drogę? Przystanęłam. W aucie siedział Nando. Wyglądał na zmartwionego.
- Hej Cat, może gdzieś cie podwieźć?
- Daj mi spokój, Torres. Dobrze wiem, kto cie tu przysłał i nie mam ochoty na rozmowę. – ruszyłam dalej.
- Catherina, proszę. – w jego głosie wyczuć można było prośbę. – Wiem, że to, co zrobił było okropne i nie wybaczalne. Nie jestem tu po to, żeby go bronić. Jestem tu po to, żeby zająć się tobą. To przeze mnie poznałaś Ramosa, więc jestem ci to winien. – spojrzałam na niego, nadal idąc.
- Muszę wrócić do apartamentu. Emily pewnie odchodzi od zmysłów.
- Na pewno chcesz tam wrócić? Sergio już tam jest i na ciebie czeka. – ta informacja sprawiła, że przystanęłam. W oczach miałam łzy. Spotkanie z moim chłopakiem było ostatnią rzeczą, o jakiej marzyłam. – To jak będzie, pojedziesz ze mną? – nie wiem, kiedy, Fernando wyszedł z auta i stanął przede mną. Widząc jego minę wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.

***
Widząc to dobrze znane mi auto, pod apartamentowcem, zrobiło mi się niedobrze. Nando chciał iść ze mną, ale postanowiłam sama się z tym zmierzyć. Przeszłam już tyle, że z tym też muszę sobie poradzić. Gdy tylko włożyłam klucz do zamka, drzwi się otworzyły, a ja zostałam otoczona ramionami cioci. Ściskała mnie mocno.
- Jak dobrze, że jesteś cała! Martwiłam się. Co się stało? – wreszcie wypuściła mnie z objęć, a do przedpokoju przybiegł Jace. Wtulił się we mnie.
- To długa i mało ciekawa historia. Nie chciałam was martwić, przepraszam. – pogładziłam malca po włosach. – Już wróciłam braciszku. – Za Emily pojawił się on. Zadrżałam widząc go. W jego oczach widziałam ból, lecz mimo to bałam się podejść do niego.
- Sergio przyszedł, więc zostawimy was samych. – to mówiąc, ciocia wzięła Jace’a i zniknęła w kuchni. Chłopak zbliżył się, a ja instynktownie cofnęłam się do tyłu.
- Co tu robisz? – zapytałam w końcu, po dłużącej się ciszy. W radiu, w pokoju, grało cicho „You Lost Me”. Piosenka akurat do sytuacji.
- Przyszedłem przeprosić. Choć wiem, że przeprosiny nie wystarczą. Nigdy nie chciałem zrobić ci krzywdy. Kocham cie. – dotknął mojego ramienia, a ja stałam jak skamieniała.
- Myślisz, że te słowa coś zmienią? Mimo, że nie potrafię od tak o tobie zapomnieć, to boję się ciebie. Twojego dotyku. Przed oczami mam scenę w klubie i nie potrafię się jej pozbyć z mojej głowy. – odsunęłam się, a jego ręka opadła. Wyglądał jakbym trafiła go czymś ostrym w serce, przebijając je na wylot. Widziałam tylko rozpacz i ból. Tylko, dlaczego, nie bolało mnie to tak jak jego?