Można powiedzieć, że jestem dziewczyną pochodzącą z różnych zakątków świata. Od kiedy przyszłam na świat, moi rodzice dużo podróżowali. Urodziłam się w Paryżu i tam mieszkałam przez pięć lat, potem moim domem stało się Rio de Janeiro. Niestety mieszkaliśmy tam tylko przez dwa lata. Kolejnym i trafionym wyborem była Barcelona. Osiedliliśmy się i nareszcie mogłam budować trwałe relacje z innymi. Mój tata był rodowitym Hiszpanem, a mama Francuzką.
Moje rozmyślania rozwiał kolejny mocny kawałek „B.Y.O.B.”. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Wyjęłam jedną słuchawkę z ucha.
- Co jest Jace? Dlaczego nie śpisz? – zapytałam z troską, głaszcząc brata po głowie. Wyciągnął w moją stronę mój telefon.
- Dzwoni już chyba piąty raz. –ziewnął i przeciągnął się.
- Przepraszam, że cię obudziłam. Śpij dalej. – to mówiąc wzięłam od małego telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Pracownicy Nike nadal próbowali się ze mną skontaktować. Zaklęłam w myślach. Tato, dlaczego ty mi to zrobiłeś? Ojciec w testamencie zapisał mi firmę na własność i teraz, chcąc nie chcąc, jestem jej szefem. Nigdy nie było to moim marzeniem, ale niestety życie potrafi namieszać. Nadal nie do końca potrafię odnaleźć się w sprawowaniu tak odpowiedzialnej funkcji, co bardzo mnie frustruje. Postanowiłam, że skontaktuje się z firmą kiedy dotrzemy do celu naszej podróży.
- Nie obudziłaś mnie. Już się wyspałem. – powiedział Jace i uśmiechając się, przytulił się do mnie. – Długo jeszcze będziemy jechać?
- Już niedługo. Za godzinę powinniśmy być na miejscu. - odparłam i odwzajemniłam uśmiech.
- Dlaczego nie śpisz? Znów dręczą cię koszmary? – zapytał mój bardzo spostrzegawczy brat. Przed nim nic nie da się ukryć. Dostrzega czasami więcej niż powinien i to mnie martwi. Pokiwałam głową i pogłaskałam małego po ręce.
- Nie martw się kochany. - miałam nadzieję, że tak właśnie będzie. Co jakiś czas śniły mi się koszmary. Większość z nich dotyczyła śmierci taty. Katastrofa samolotu, morze krwi i jego twarz z bólem wymalowanym na twarzy. Ostatnio zdarzały mi się codziennie. Przez nie, podczas podróży, nie zmrużyłam oka. Te dwa dni, bez choćby drzemki, dawały mi się we znaki. Czułam się wykończona. Mam nadzieję, że kiedy wrócę do ukochanej Hiszpanii, moje koszmary znikną.
Zaczęłam układać sobie plan dnia. Po przyjeździe miałam pierwsze zlecenie, a do tego chciałam spotkać się z przyjaciółką, której od tak dawna nie widziałam. Jestem fotografem na zlecenia. Śluby, chrzciny, przyjęcia, imprezy, sesje zdjęciowe sław. Zajmuję się tym od trzech lat. Wcześniej miałam swoją jednoosobową firmę w Japonii, a teraz postanowiłam przenieść ją do Katalonii. Wczoraj dzwoniła agentka sławnego piłkarza i umówiłam się z nią na dzisiejsze popołudnie. Z tego co mówiła ta kobieta, jej podopieczny nie przepada za fotografami i sesjami zdjęciowymi. Oby zmienił zdanie, bo nie miałam siły na czyjeś gwiazdorzenie.
***
***
- Shirley, nie potrzebna mi kolejna sesja zdjęciowa.. Po co mi to? Jestem od kopania piłki, a nie siedzenia przed aparatem. – narzekał mężczyzna.
- Och, przestań. Zachowujesz się jak dziecko. Sesje zdjęciowe to najlepsza promocja. A tobie rozgłosu nigdy za wiele. – odpowiedziała kobieta. Odwróciłam się w stronę głosów i stanęłam jak sparaliżowana. Do pokoju wszedł nie, kto inny, tylko Fernando Torres, a z nim jego agentka, Shirley. To z nią umawiałam się przez telefon. Piegus spojrzał na mnie lekko zaskoczony, lecz po chwili uśmiechnął się i podszedł do mnie. Mój chwilowy szok minął i odwzajemniłam uśmiech.
- Jesteś modelką, z którą mam pozować? – zapytał ze śmiechem i wyciągnął do mnie dłoń. – Fernando Torres.
- Catherina Jurado. Nie jestem modelką tylko fotografem, z którym będziesz dzisiaj współpracować. – chłopak zrobił wielkie oczy i spojrzał najpierw na mnie, a potem na czarnowłosą kobietę stojącą koło niego.
- Dlaczego nie wspominałaś, że zatrudniłaś TAKĄ panią fotograf? – zapytał, akcentują słowo „taką”. – Gdybym wiedział, to bym tak nie marudził. – zaśmiałam się po cichu i kiedy kobieta wyszła zabraliśmy się do pracy. Mówiłam piłkarzowi jak ma się ustawić, zmieniałam ustawienie światła itp. Kiedy zarządziłam przerwę, usiadł koło mnie na kanapie i oboje popijaliśmy kawę przyniesioną przez Shirley.
- Wiesz, jesteś inna niż wszyscy fotografowie, z którymi do tej pory współpracowałem. - odparł z ulgą.
- Dlatego, że jestem dziewczyną? - zapytałam ze śmiechem.
- To pewnie też dlatego. Ale ty, chyba jako jedyna, mną nie dyrygujesz i jesteś dla mnie miła. Inni potrafili krzyczeć, że psuje ich wizję i mam humorki. – westchnął i opierając się o mebel założył ręce za głowę. – Nie lubię, kiedy ktoś mówi mi, co mam robić.
- A, kto to lubi? Coś wiem na ten temat. W sumie, taką mam pracę. Robię to, co inni mi karzą. Ale nie jest tak źle. - oparłam się o kanapę i spojrzałam na mojego rozmówcę.
- Nie tylko to cię różni. Dziwię się, że jeszcze nie pytałaś o autograf czy zdjęcie ze mną. Rozmawiasz ze mną jak z każdym innym człowiekiem. Lubię takie osoby. – widać było, że mówi szczerze. Zrobiło mi się miło, że ktoś ceni mój profesjonalizm i kulturę osobistą. Uśmiechnął się, a trzeba przyznać, że jest na co popatrzeć. Gdyby moja przyjaciółka zobaczyła jak on teraz się uśmiechnął, to chyba by zemdlała z wrażenia. Torres jest jej największym idolem jeśli chodzi o piłkarzy. Od kiedy się znamy mówi tylko o nim.
- Właściwie, to miałabym do ciebie prośbę. Mam nadzieję, że nie stracę w twoich oczach. - spojrzał na mnie zainteresowany. - Potrzebuje dwóch autografów dla wiernych kibiców. Da się coś z tym zrobić? – zaśmiał się i pokręcił głową.
- A jednak! Wiedziałem, że jednak trochę mnie lubisz. Jesteś moją ukrytą wielbicielką? - zapytał nadal szczerząc się do mnie.
- Wielbicielką niekoniecznie. Podziwiam twoje umiejętności sportowe, ale nie o mnie tu chodzi. Moja najlepsza przyjaciółka jest twoją zagorzałą fanką. - odparłam, a ten zamyślił się.
- Rozumiem. Chętnie napisze dla niej autograf. Tyle, że o ile się nie mylę mówiłaś o dwóch autografach. Dla kogo ten drugi? O ile mogę się dowiedzieć oczywiście. – zrobił zaciekawioną minę i czekał na moją odpowiedź.
- Dla mojego ośmioletniego brata, Jace'a. - odpowiedziałam.
- Załatwione. Dostaniesz trzy, bo przecież ty też musisz mieć jakąś pamiątkę po naszym spotkaniu. – powiedział i zrobił śmieszną minę. Po chwili podniósł się i sięgnął po sportową torbę leżącą koło kanapy. – Przygotuje dla ciebie niespodziankę. Dziękuję za sesję, ale muszę już lecieć. Trening czeka. Będę cię polecał kolegą po fachu. - dodał i żegnając się, wyszedł. Uśmiechnęłam się do siebie i zajęłam się pakowaniem sprzętu.
***
- Nawet nie wiesz jak tęskniłam! – krzyknęła, ucałowała mnie w oba policzki i pociągnęła do środka. Zapowiadała się długa noc spędzona na rozmowie i piciu dobrego wina.
Pierwsza! :D
OdpowiedzUsuńNieźle się zapowiada, Torres ajć. *__* Czekam na kolejny rozdział! :*
Blanca będzie miała autograf Torresa :D
OdpowiedzUsuńOna oszaleje, jak się dowie komu Catherina robiła zdjęcia o.O Oby tam zawału nie dostała xD
Pisz szybciutko :D !
Jaaa Torrres... Aż nie wiem co napisać hahaha xD
OdpowiedzUsuńNa następną sesję Catherina będzie musiała zabrać Blancę xD
Już się nie mogę doczekać co będzie dalej *_*
Pisz, pisz, pisz! :D
Pamiętam, jak to w kinie czytałam :) Fajnie, że poznała Torresa w taki nietypowy sposób. A wiadomo- im ciekawsze spotkanie, tym ciekawsze dalsze losy... :P
OdpowiedzUsuńNie no cudne i pojawił się Torres wow xD ok, czytam dalej, na pewno będzie coś nowego i ciekawego xD
OdpowiedzUsuń~ the_cisza